Zrównoważona gospodarka odpadami komunalnymi
17 maja 2024
Instalacja w „Orlim Stawie” pokazuje, jak może wyglądać przyszłość gospodarki odpadami.

W „Orlim Stawie” wszystko skrupulatnie przemyślano, pieczołowicie zaprojektowano i pozyskano finansowanie ze środków z Unii Europejskiej na inwestycje w rozwój regionalnego centrum zagospodarowania odpadów komunalnych. W ostatnim czasie zmodernizowano sortownię, a w 2023 r. otwarto pierwszą w Polsce instalację do fermentacji ciągłej selektywnie zbieranych bioodpadów. „Obecna konfiguracja pozwala nam robić trzy rzeczy na raz: zagospodarowujemy odpady, wytwarzamy energię odnawialną i produkujemy nawóz” – mówi Piotr Szewczyk, z-ca dyr. Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych (ZUOK) „Orli Staw”.
Misja utrzymania czystości
Ten nowoczesny ekosystem gospodarki odpadami jest konsekwentnie rozwijany od 1998 r., kiedy powstał Związek Komunalny Gmin „Czyste Miasto, Czysta Gmina”, który początkowo zrzeszał 8 gmin, a obecnie należą do niego okoliczne 24 gminy. ZUOK „Orli Staw” jest ich wspólną inwestycją w przyszłość regionu. Dzięki pozyskaniu 69% dofinansowania z unijnego funduszu ISPA, a następnie z Funduszu Spójności, zbudowano instalację, o której skali nikt początkowo nie śmiałby marzyć.
Podstawową korzyścią, którą przyniosła, jest prawidłowe zagospodarowanie odpadów, choć niektórzy za bardziej wymierne uznają zapewne konkurencyjne opłaty za śmieci dla ponad 340 tys. mieszkańców. Utrzymano je na optymalnym, korzystnym poziomie nawet w momencie, kiedy ceny energii poszły drastycznie w górę. Było to możliwe m.in. dzięki uruchamianej obecnie instalacji do fermentacji, której produktem finalnym jest biogaz.

To z niego w większości „Orli Staw” czerpie ciepło i prąd, a w przyszłości będzie z niego korzystać flota zakładowa, przynajmniej hakowce, czyli ciężarówki przywożące kontenery z odpadami ze stacji przeładunkowej w Sieradzu.
Sukcesywnie wzrośnie ilość produkowanego biogazu, bo jak tłumaczy Piotr Szewczyk, potrzeba czasu, aby fermentacja po planowanej rozbudowie weszła na pełne obroty także w zakresie produkcji biometanu do napędu środków transportu. Zapewnia przy tym, że z pozyskaniem surowca organicznego nie ma obecnie większego problemu. Dodatkowym aspektem środowiskowym jest produkowany w procesie fermentacji nawóz organiczny. Tak więc przyszłość tej pionierskiej instalacji, która będzie przetwarzać nawet 30 tys. ton bioodpadów rocznie, rysuje się w jasnych kolorach.
Za ambitne poziomy recyklingu?
Rzadko się o tym wspomina, ale tego typu instalacja jest także sposobem na częściowe spełnienie obowiązków zapisanych w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Od 2021 r. samorządy są zobligowane osiągać sukcesywnie wzrastające poziomy przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych, które oblicza się wagowo. Poprzeczka podnoszona jest co roku o 10%. W 2022 r. wynosiła 25%, w 2023 r. 35%, a w 2025 r. osiągnie 55%. Za nieosiągnięcie tych pułapów gminom grożą kary finansowe.

Te bardzo ambitne założenia są zdaniem Piotra Szewczyka nierealne. „Z trudem udało się osiągnąć poziom 32% w 2023 r. Dzięki modernizacji i inwestycjom w nową infrastrukturę istnieje szansa na uzyskanie pułapu 45%. Jednak 55% jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe, bo wymagałoby drastycznych zmian w produkcji i segregacji odpadów” – przekonuje.
Póki co sytuację może jeszcze bardziej skomplikować system kaucyjny, który spowoduje, że wiele zużytych butelek i puszek po napojach zniknie od 2025 r. ze strumienia odpadów komunalnych. Jak mówi Piotr Szewczyk – „zupy na gwoździu nie ugotujemy”.
Co nie nadaje się do recyklingu?
Z jego perspektywy problemu nie załatwi nawet najlepsza selektywna zbiórka. Najpoważniejszym kłopotem są odpady nienadające się do recyklingu. „Nikt nie przerabia czarnych tacek PET. W opakowaniach po słodyczach materiału jest niekiedy tyle, co farby. Zresztą te drobne elementy i tak przelatują przez 80-milimetrowe sita do frakcji idącej w najlepszym razie na spalenie. Takich przykładów jest bez liku” – tłumaczy.
Tyle że jak dotąd w Polsce nie ma zachęt, które zmieniłyby tę sytuację. Chodzi głównie o brak przepisów przerzucających odpowiedzialność za cały cykl życia produktu – od powstania po zagospodarowanie odpadu – na wytwórców. Nadzieją jest wdrażana w Polsce rozszerzona odpowiedzialność producenta (ROP). W takim układzie producent płaciłby dużo mniej na przykład za wykonane zgodnie z zasadami ekoprojektowania opakowanie zrobione z jednego, łatwego do przetworzenia materiału niż za takie, z którym ostatecznie nic się nie da zrobić w procesie recyklingu. Bez takiej zmiany dzisiejszy system nie jest fizycznie w stanie spełnić rosnących wyśrubowanych norm.
Segregacja śmieci nie musi być skomplikowana
Szczególnie, że mieszkańcy wciąż mają problem z segregacją odpadów. Brakuje kompleksowej edukacji i informacji. Nawet ci, którzy starają się poprawnie sortować, popełniają błędy. Jednym z klasycznych przykładów są np. kartony typu Tetra Pak, które wciąż często trafiają do niebieskiego pojemnika na papier. Choć to z perspektywy zaawansowanej sortowni akurat błąd, który łatwo naprawić. Natomiast poważnym problemem są baterie, najczęściej trafiające do odpadów zmieszanych. Nie brakuje też kuriozalnych przykładów, jak np. patelni czy butelek po piwie znalezionych w bioodpadach. Piotr Szewczyk żartuje, że zapewne patelnia została uznana za odpad kuchenny, a butelka za zielony, chociaż nie jest mu do śmiechu.
Jednak najbardziej nie może przeboleć wyrzucania resztek organicznych w torbach plastikowych. „Wiem, że niektórzy mieszkańcy kupują specjalnie w tym celu powszechnie reklamowane worki kompostowalne czy biodegradowalne, ale osoby sortujące nie są w stanie na taśmie rozpoznać materiału i otwarcie każdego z nich zajmuje czas” – mówi. Podobnie jak mało kto zdaje sobie sprawę z wielkości oczek sita, przez które przechodzą odpady. „Jeśli uświadomimy sobie, że standardowo ono ma 8 cm, to zrozumiemy, jakiej wielkości odpadami rzeczywiście powinniśmy się przejmować” – dodaje.
Zauważa przy tym, że wiele pomyłek popełnianych przez konsumentów można łatwo wyeliminować. Wystarczy wzorem niektórych producentów oznaczyć na opakowaniu kolor pojemnika, do którego powinno zostać wyrzucone.
Póki co pozostaje edukować lokalną społeczność. I w tym zakresie duże osiągnięcia mają pracownicy Stacji Przeładunkowej Odpadów Komunalnych w Sieradzu, gdzie trafiają wszystkie odpady z pięciu gmin z województwa łódzkiego zrzeszonych w Związku Komunalnym Gmin „Czyste Miasto, Czysta Gmina”.

Wszystko, co należy wiedzieć o odpadach i ich segregacji
Kierownikiem stacji przeładunkowej jest Karol Kaliński, który od 2014 r. przeprowadził zajęcia o odpadach dla ponad 10 tys. dzieci z lokalnych szkół. Te dwugodzinne warsztaty odbywają się w specjalnie zaaranżowanej salce edukacyjnej na terenie SPO, skrywającej prawdziwe skarby uratowane przed utylizacją.
Są wśród nich aparaty fotograficzne, radioodbiorniki, kasety, płyty CD i DVD, stare czasopisma, jak magazyny muzyczne „Bravo”, zastawa marki Społem i wiele innych przedmiotów budzących sentyment u starszych, a fascynację i zainteresowanie najmłodszych.

Karol Kaliński prowadzi zajęcia, które mają pobudzić dzieci do myślenia o wpływie odpadów na środowisko. Często zaczyna od pytania, u kogo w domu pali się śmieci. „Zawsze się ktoś zgłasza i ja wtedy tłumaczę, że to jest wbrew prawu i proszę o adres babci, wujka czy innego członka rodziny, który został wskazany przez dzieciaka. On wtedy się wycofuje, ale już wie, że tak nie można i wraca z tą wiedzą do domu” – mówi. Zresztą najlepszym dowodem na to, że jego działania przynoszą efekt, są telefony od znajomych rodziców, którzy dzwonią z pytaniem, co zrobił ich dziecku, że sprawdza, co się gdzie wyrzuciło.
Ten program edukacji ekologicznej jest prowadzony dla uczniów z Sieradza. Po raz pierwszy trafiają do stacji w zerówce, następnie w trzeciej klasie i kończą „kurs” w siódmej. Chodzi o to, żeby utrwalać wiedzę.
Same zajęcia potrafią zaskoczyć już na wstępie. Kiedy dzieci przekroczą próg Stacji Przeładunkowej w Sieradzu, wyskakuje na nie wesoły, ludzkich rozmiarów smok, który zaprasza do sali edukacyjnej z ekspozycją w stylu retro. „Najmłodszych musimy zaintrygować, zadziwić, do tego bawić i mieć odpowiedź na każde pytanie. Bycie edukatorem jest wymagające, ale mało co daje większą frajdę” – konstatuje Karol Kaliński.

Szok w PSZOK
W stacji edukuje się też dorosłych, przede wszystkim klientów Punktu Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych, czyli miejsca, w którym można pozbyć się większości problematycznych odpadów, takich jak np. opony, elektrośmieci, farby, odpady wielkogabarytowe czy poremontowe.
Każde z nich mają swoje wyznaczone, dobrze opisane miejsce. Dzięki takiemu skatalogowaniu po sieradzkim PSZOK-u można się poruszać jak po bibliotece. Ten układ pozwala w dużej mierze na samokształcenie mieszkańców.

Ekipa, którą Karol Kaliński skompletował w ciągu ośmiu lat pracy w stacji, zdaje sobie sprawę, że klientów trzeba edukować. On sam mówi, że jego pracownicy to pierwsi i najważniejsi edukatorzy na terenie gminy.
Potrzeba dobrego prawa i powszechnej edukacji
Poczucie misji społecznej, międzygminna współpraca na przestrzeni wielu lat, zaprojektowana z inżynierską precyzją gospodarka odpadami komunalnymi i programy edukacyjne kształtujące postawy mieszkańców to wielkie osiągnięcia Związku Komunalnego Gmin „Czyste Miasto, Czysta Gmina”. Niestety nawet tak dobrze zorganizowane instytucje nie są w stanie płynnie działać bez pragmatycznych rozwiązań systemowych, na które czekają od wielu lat. Piotr Szewczyk pokłada duże nadzieje w zakończeniu prac nad Rozszerzoną Odpowiedzialnością Producenta. Karol Kaliński liczy natomiast, że resort środowiska będzie prowadził systematycznie ogólnokrajowe kampanie informacyjne poświęcone poprawnej selektywnej zbiórce odpadów.
Artykuł powstał po wizycie w ZUOK „Orlim Stawie”.
Jacek Brzeziński