Ekologiczne opakowania, czyli jakie?
6 czerwca 2022
Agata Szczotka-Sarna rozmawia z Joanną Pawelczak z firmy YOPE, produkującej kosmetyki i z Grzegorzem Adamskim z Kompanii Piwowarskiej, która produkuje wiele marek piwa.
Agata Szczotka-Sarna: Czym zajmują się Państwa firmy i jak wasza praca wiąże się z opakowaniami?
Joanna Pawelczak: YOPE to marka naturalnych kosmetyków i ekologicznych środków czystości. Marka, dla której bardzo ważne jest podejście ekologiczne do tego, co robimy i w jaki sposób działamy. Myślenie o ekologii jest wpisane w naszą filozofię działania. Ja od prawie czterech lat prowadzę projekty z zakresu CSR, z zakresu ekologii i działań na rzecz planety. Są one związane z fundacjami: wspomagamy np. sadzenie lasu, wspieranie pszczół, kupowanie sprzętu dla strażników z Doliny Biebrzy. Są to też działania związane bezpośrednio z naszymi produktami – współpracuję z działem nowych produktów i z działem operacji zarówno przy tworzeniu formulacji, które z naszej perspektywy powinny być jak najbardziej naturalne i uzyskane ze składników pochodzących ze zrównoważonych źródeł. Łączy się to z opakowaniami, których wybór przy każdym nowym projekcie jest bardzo ważny. W tym procesie kładziemy ogromny nacisk na ekologiczność opakowań i na to, żeby były jak najbardziej bezpieczne. Mam więc stały kontakt z zagadnieniami związanymi z opakowaniami.
– Czyli zapewne będzie Pani mogła zarysować nam szerszy kontekst, związany z ekologią. Panie Grzegorzu?
Grzegorz Adamski: Jestem kierownikiem do spraw public affairs i zrównoważonego rozwoju w Kompanii Piwowarskiej, szerzej znanej ze swoich produktów, takich piw jak Lech, Tyskie, rodzina piwa Książęce. Jesteśmy największym producentem piwa w Polsce. Rocznie sprzedajemy go około 13 milionów hektolitrów.
A przechodząc do obszaru opakowań: prawie połowę naszego piwa – ostatnio 44-46 proc. (z uwzględnieniem beczek) – sprzedajemy w opakowaniach wielokrotnego użytku, aczkolwiek największą grupą opakowań, z których korzystamy, są puszki aluminiowe. Sprzedajemy w nich około 49 proc. naszego piwa, więc mamy całkiem korzystną strukturę opakowań – z punktu widzenia minimalizowania wpływu środowiskowego firmy. A nawiązując do wypowiedzi Pani Joanny: działamy na bardzo bliskim trenie, bo państwo robią coś na terenie Biebrzy, a kolejna z naszych największych marek, czyli Żubr, chroni zagrożone gatunki w Polsce. Od dwóch latprzeznaczamy spore środki na Fundusz Ochrony Zwierząt i na współpracę z Białowieskim Parkiem Narodowym.
– Nie dość że świat jest mały, to wszyscy żyjemy na jednym świecie. Wszystko się nieustannie przenika… Faktycznie, jesteście Państwo z różnych branż, ale Wasze działania, ze względu na poczucie odpowiedzialności w stosunku do środowiska, w pewnym sensie się zbiegają. Czym w Waszych branżach będzie ekologiczne opakowanie, biorąc pod uwagę, że korzystacie z różnych surowców?
Joanna Pawelczak: Ekologiczne opakowanie w kosmetykach to szerokie zagadnienie, ponieważ możliwości jest coraz więcej, ale jak myślę opakowaniu w 100 proc. ekologicznym, jest to opakowanie wielokrotnego użytku. Chodzi o faktyczne wprowadzenie obiegu zamkniętego oraz opakowań, które będziemy mogli używać wielokrotnie i które udostępnimy konsumentom. To także umożliwienie konsumentom napełnienia tego opakowania po raz kolejny. I właśnie to robimy na coraz większą skalę w naszych stacjach refill, które wprowadziliśmy ponad rok temu wspólnie ze startupem Swapp! Na razie uruchomiliśmy dwa takie refilomaty. Te urządzenia przypominają trochę automaty do kawy – konsumenci po prostu podchodzą do nich ze swoimi pustymi butelkami po zużytych kosmetykach i je ponownie napełniają. Udostępnienie takiej opcji naszym konsumentom cieszy się dużym zainteresowaniem i jest jednym z naszych bardziej popularnych rozwiązań związanych z ekologią. Dlatego wydaje mi się, że – choć jeszcze na mała skalę – to jest najbardziej ekologiczne i ma dużą przyszłość. Nasza stacja refill otwarta w butiku w Warszawie przy ulicy Mokotowskiej była pionierska, ale to jest coś, co chcemy rozwijać i szeroko udostępnić publiczności zarówno w postaci refilli domowych trzy- lub dziesięciolitrowych, jak i kolejnych produktów, które niedługo będziemy uruchamiać. Choć ponowne napełnienie jest najbardziej ekologiczne, to nie jest to jedyne rozwiązanie, z którego korzystamy.
– Cieszę się, że pani o tym powiedziała, bo pamiętam Waszą stację w tym butiku, w której można napełnić własne opakowanie, z opcją, by było szklane. Rozumiem, że dzięki tej wielokrotności, opcji refill, unikacie tworzywa, które mimo wszystko jest w Waszej branży dosyć popularnym opakowaniem.
Może trochę więcej o szkle. Pani Joanna opowiedziała o jeszcze dość niszowym rozwiązaniu w kosmetykach. Natomiast ta wielokrotność opakowania w branży, którą reprezentuje Pan Grzegorz, to jest skala gigantyczna. Jak to wygląda procentowo w przypadku opakowań z kaucją napełnianych wielokrotnie? Czy to faktycznie jest najbardziej ekologiczne opakowanie również u Was?
Grzegorz Adamski: Tak, również u nas jest to najbardziej ekologiczne opakowanie. Skala jest faktycznie duża. Dość powiedzieć, że moja firma jest właścicielem 300 mln butelek. W przypadku opakowań wielokrotnego użytku, takich, które są przekazywane konsumentowi za kaucją, właścicielem jest firma, która wprowadza dane opakowanie na rynek. Więc gdy weźmiemy pod uwagę to, że butelka średnio ma cztery rotacje rocznie i żyje dwa lata, to możemy powiedzieć, że rocznie wprowadzamy ponad miliard piw w opakowaniach wielokrotnego użytku, czyli w butelkach szklanych.
Ale patrzymy na kwestię ekologiczności opakowań trochę szerzej. Postawiliśmy sobie bardzo ambitne cele w zakresie zminimalizowania naszego wpływu na środowisko naturalne. W przypadku opakowań najistotniejszym parametrem jest zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych. W związku z czym bardzo uważnie przeanalizowaliśmy opakowania, które stosujemy, pod kątem emisji. Jednym z naszych odkryć, myślę że też dobrze wyczuwalnym przez klientów, jest to, że butelka zwrotna do piwa wykonana ze szkła ma dużo mniejszy ślad środowiskowy od butelki bezzwrotnej. Już po pięciu użyciach, blisko o połowę spada wielkość emisji związana z wykorzystaniem takiego opakowania. Z każdym kolejnym cyklem ten zysk jest coraz większy. Przy około dwudziestu rotacjach już są nieduże różnice, jeżeli chodzi o to, o ile możemy zredukować emisję. Analizujemy opakowania nie tylko pod kątem tego, jak są postrzegane, ale też właśnie pod kątem emisji.
Zastanawiamy się bardzo uważnie nad tym, czy jakieś opakowanie, które może mieć całkiem niezłą percepcję społeczną, faktycznie jest tak przyjazne środowiskowo, jak się to wydaje społeczeństwu. Dość uważnie analizujemy, jak to wygląda w przypadku kartonu, jak to wygląda w przypadku butelek PET – bo akurat grupa, której częścią jest Kampania Piwowarska, również wprowadza piwo jeszcze w butelkach PET – nie w Polsce, ale na innych rynkach. Poważnie się przyglądamy temu, co dzieje się w momencie, gdy produkujemy opakowania z folii. Bo takich też używamy do cztero- czy sześciopaków. Więc to zagadnienie jest dużo bardziej złożone, niż tylko odpowiedź na intuicyjne przeczucia konsumentów. Każdy powinien bardzo uważnie przeanalizować, jak faktycznie opakowania, których używa wpływają na środowisko naturalne od momentu ich wyprodukowania, aż do momentu ich – mam nadzieję – przeznaczenia do recyklingu. To jest chyba najlepsze, gdy opakowanie kończy swój żywot.
– Zdecydowanie – konsumentowi trudno jest dotrzeć do informacji, które może mieć producent. Konsumenci faktycznie często kierują się intuicją i popularnością rozwiązań. Na przykład w powszechnej percepcji plastik i tworzywa często są kojarzone z czymś absolutnie złym, a papier wyłącznie z czymś dobrym. Państwo oczywiście wiecie, że to nie jest takie zerojedynkowe. Mówił Pan, że Kompania Piwowarska zwraca uwagę na percepcję opakowań, ale też przeprowadza przeróżne ich badania, ich ewaluację, czy też livecycle assessment – opcji jest naprawdę wiele. Kompania skupia się w zasadzie na śladzie węglowym, czy też szerzej: na śladzie środowiskowym. Ale kwestii percepcji nie unikniemy. Mam pytanie, jak taka moda, takie intuicyjne postrzeganie opakowań przez konsumentów, na Was oddziałuje. Jak reagujecie na modę i tendencje na rynku?
Joanna Pawelczak: Oczywiście ta moda panuje, natomiast z naszego punktu widzenia to jest naprawdę konieczność wprowadzania rozwiązań przyjaznych środowisku. Oczywiście odpowiadamy na pewne potrzeby konsumentów, na modę i trendy, ale to jest o wiele bardziej poważne działanie, niż tylko taka odpowiedź. To działanie, które będzie miało realny wpływ zarówno na naszą planetę, jak i na nas samych. Wszystko, co robimy w zakresie poszukiwania bardziej przyjaznych środowisku opakowań, jest oczywiście w pewnym sensie odpowiedzią na modę, ale też wynika z naszego głębokiego przekonania o tym, że takie działania mają sens i to jest ważne dla nas wszystkich. Dlatego szukamy np. opakowań plastikowych pochodzących z recyclingu – większość butelek już mamy z plastików rPET. Szukamy też bioplastików, czyli plastików pochodzących z surowców odnawialnych, np. z trzciny cukrowej. Wszystkie nasze etykiety są drukowane na tego typu folii.
Oczywiście komunikujemy to naszym konsumentom, bo to też jest ważne. Uważam, że obecnie konsument stojąc przy półce czyta etykietę i sprawdza, czy dany produkt odpowiada też na takie jego potrzeby. Bo potrzeby współczesnego konsumenta, oprócz przyjemności z używania produktu, delikatności formulacji, są też związane z podejściem ekologicznym. Coraz więcej osób jest świadomych – i my się kierujemy do takich konsumentów, dla których te elementy naszego podejścia, naszych produktów są ważne. Oczywiście komunikujemy to wszystko na etykietach, ale u podstawy tych działań leży nasze przekonanie o tym, że to jest ważne i że to jest faktycznie realne działanie. Czasami to są małe kroki – bo np. skala naszych refilli w porównaniu ze skalą zwrotu butelek, to jest coś zupełnie innego. Ale to też są działania, które w pewien sposób edukują konsumentów, przyzwyczajają ich do nowej formy dokonywania zakupu i powoli pokazują, że mogą wejść do mainstreamu i że mogą to być rozwiązania, które w przypadku kosmetyków mogą niebawem być bardziej szeroko dostępne i faktycznie funkcjonalne.
– W zależności od branży i w zależności od ostatecznego odbiorcy będzie to bardzo różnie wyglądać. Powiedziała Pani o edukowaniu konsumenta. Mamy tu wymaganie, gdzie jednocześnie Wy, jako producenci możecie odpowiedzieć edukacją, chociażby poprzez dostępność rozwiązań. Czy to nie jest przypadkiem tak, że musimy edukować na nowo, bo wcześniej rynek się czegoś oduczył? Bo przecież kiedyś mieliśmy bardzo dużo skupów. Kompania Piwowarska prowadzi taki – chyba pilotażowy – skup?
Grzegorz Adamski: Tak, prowadzimy pilotażowo w Poznaniu taki skup butelek, jak to kiedyś bywało.
– Dlatego właśnie mam wrażenie, że wracamy do czegoś, czego konsumenci się oduczyli. Czy macie Państwo podobne wrażenie? Że moda, czy też potrzeby trochę powracają, w zależności od tego, co już zdążyliśmy zapomnieć i co nam się wydaje nowe? Czy nie jest trochę tak samo z modą na ekologię?
Grzegorz Adamski: Absolutnie. Jeżeli chodzi o obecną generację konsumentów, są to już osoby, które zupełnie nie pamiętają tego, że kiedyś były butelki zwrotne do mleka i do wielu innych produktów. I że były jakieś takie punkty skupu, w których pani czy pan odbierali butelki różnego rodzaju. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze: nigdy to doskonale w Polsce nie działało. Choć skala była dużo szersza, niż obecnie. Sądzę, że obecnie musimy połączyć dwa elementy związane z konsumentem: z jednej strony to edukacja, która będzie też odpowiadać na trendy, wymagania i oczekiwania, o których mówiła pani Joanna. Ale z drugiej strony musimy w Polsce wdrożyć takie rozwiązania, które spowodują, że ludziom będzie łatwo być ekologicznymi. To jest bardzo istotna kwestia. Dlatego my zajmujemy się na przykład promowaniem rozwiązań, które mają spowodować, że opakowania wielokrotnego użytku będą stosowane jeszcze częściej, niż teraz. System butelki zwrotnej jest całkiem fajny i skuteczny, bo ma ponad 90-procentową efektywność. To znaczy, że tyle butelek do nas wraca, spośród tych, które wprowadzamy rocznie na rynek. Ale ten system może mieć jeszcze większą efektywność.
Dzięki wspomnianemu punktowi skupu zidentyfikowaliśmy na przykład problem z VAT. Musi na niego odpowiedzieć nasze państwo, bo okazuje się, że w określonych okolicznościach detalista, który przyjmie butelkę zwrotną, musi jeszcze zapłacić VAT. Następuje to w przypadku, gdy tę butelkę odbierze po 60 dniach od momentu, gdy została ona u niego wydana z kaucją. Więc dla niego obrót takim opakowaniem jest po prostu nieopłacalny i stąd się bierze niesławne żądanie okazywania paragonów w części punktów detalicznych. Są takie punkty, które nie chcą absolutnie przyjmować pustych butelek ponad te, które wydały. W takich sklepach można oddać butelkę tylko wtedy, gdy się kupuje nowe piwo.
Sądzimy, że eliminowanie tego rodzaju przeszkód, mogłoby też pomóc też takim firmom jak YOPE, w tym, żeby opakowania wielokrotnego użytku mogły być stosowane na dużo szerszą skalę. Bo z jednej strony mamy wymagania konsumentów, z drugiej strony jest kwestia nastawienia firm i nastawienia naszych pracowników. Uważamy, że jest naszą powinnością, żeby minimalizować swój wpływ środowiskowy. Ale z drugiej strony też konsumenci muszą mieć okazję do tego, żeby działać w sposób ekologiczny. Obecnie w Polsce stoimy przed bardzo dużym wyzwaniem – czyli wdrożeniem zasad rozszerzonej odpowiedzialności producenta, których częścią może być system depozytowy, który mógłby w istotnym stopniu rozwiązać problem związany z opakowaniami plastikowymi. Mówię tutaj przede wszystkim o napojach, nie o różnego rodzaju kosmetykach czy innych substancjach. Toczy się dyskusja na ten temat. Producenci napojów są zdecydowani, żeby tego rodzaju rozwiązania wdrożyć, żeby w Polsce funkcjonował rozsądny, sensowny system depozytowy. Mam nadzieję, że to zakończy się sukcesem. Dopiero wtedy będziemy mogli mówić o tej skali, którą powinniśmy uzyskać, jeżeli chodzi o odpowiednie podejście do kwestii minimalizowania naszego wpływu na środowisko.
Mamy badania, z których wynika, że konsumenci, aby być bardziej ekologiczni, oszczędzają wodę i starają się segregować odpady. Ale im więcej będą mieli możliwości, tym bardziej efektywnie będą mogli działać i tym mniejszy będzie wpływ opakowań na środowisko naturalne. To musi być ze sobą powiązane. Duzi producenci, którzy wprowadzają największe ilości opakowań na polski rynek, dojrzeli do tego i są zdeterminowani, żeby wdrożyć tutaj różnego rodzaju rozwiązania, które też istotnie poprawią sytuację w Polsce. Zwłaszcza, że sami wewnętrznie podejmują tego rodzaju zobowiązania w swoich planach. Mogę posłużyć się przykładem Kompanii Piwowarskiej, czy też grupy Asahi Europe & International, której jesteśmy częścią: chcemy do roku 2030 mieć wszystkie opakowania albo zwrotne, albo w stu procentach poddające się recyclingowi.
– Przy tych surowcach, z których państwo korzystacie, nazywanych też czasami wiecznymi, które krążą zawsze w obiegu, jak szkło i aluminium, jest to jest pewnie dużo łatwiejsze. Natomiast regulacja, o której Pan powiedział, szczególnie rozszerzona odpowiedzialność producenta, będzie dotyczyła także innych surowców, innych materiałów. Mam taki przykład sprzed dwóch lat, kiedy próbowałam przygotować case study dotyczące opakowań w branży kosmetycznej i wcale nie było łatwo znaleźć producenta, który już wtedy tak wyprzedzająco traktowałby opakowania z tworzyw. Wtedy właśnie trafiłam na YOPE, które jest marką starającą się wyprzedzać te regulacje.
Pani Joanno, powiedziała Pani, że macie motywację wewnętrzną i że jest to kwestia wartości. Ale podchodząc do tego realistycznie: przecież nie wyłącznie. Przecież jest to też kwestia tego, że prawo stawia przed Wami coraz bardziej restrykcyjne wymagania. Co Was, jako producentów opakowań z tworzyw czeka w kontekście tych nowych regulacji?
Joanna Pawelczak: Dla nas najistotniejsze jest rozwijanie dostępności produktów w obiegu zamkniętym i ponownego korzystania z naszych opakowań. Ale czeka nas przede wszystkim wprowadzenie opakowań plastikowych pochodzących z recyklingu na jeszcze większą skalę. To jest nasz priorytet od kilku lat. Dotyczy to większości naszych opakowań. Dwa-trzy lata temu rozmowy z jakimikolwiek producentami opakowań kosmetyków były bardzo trudne. Na wszelkich targach międzynarodowych oglądaliśmy te wspaniałe propozycje nowoczesnych rozwiązań nadających się do recyklingu – z trzciny cukrowej, czy z ekologicznego rPET. Natomiast jak przychodziło do konkretnych rozmów: potrzebujemy tyle i tyle setek tysięcy albo dziesiątek tysięcy opakowań, czy możecie nam to dostarczyć w konkretnym kształcie? – okazywało się, że nie. Że to były bardziej prototypy, że owszem, ale za chwilę.
Obecnie rynek kosmetyczny bardzo się rozwinął i rozwiązania ekologiczne również. My już wtedy zaczynaliśmy z tego korzystać i wywieraliśmy też trochę nacisk na producentów. Bo jako producenci kosmetyków musimy wywierać nacisk na producentów opakowań po to, żeby te rozwiązania były bardziej dostępne. Bo zarówno oni, jak i my, mamy już świadomość, że to jest konieczne. Po pierwsze opakowania z recyclingu, po drugie opakowania z odnawialnych źródeł, czyli np. z trzciny cukrowej. To jest teraz coraz bardziej popularne rozwiązanie – mamy już takie tuby, taką folię i takie słoiki. Ten plastik ma takie same właściwości, jak ten tradycyjny. To jest dla nas bardzo cenne: rozszerzanie rozwiązań przyjaznych środowisku na całą naszą gamę kosmetyków. To również wprowadzenie opakowań szklanych do naszej nowej serii kosmetyków z wyższej półki do pielęgnacji twarzy. Ważne jest dla nas szukanie na każdym etapie tych rozwiązań, które pozwolą nam korzystać z materiałów już przetworzonych. Np. pompki to elementy trudniejsze do recyclingu niż butelka, bo mają kilka różnych elementów z różnych materiałów – więc jesteśmy na etapie wymiany pompek i rozglądania się za nowymi opakowaniami oraz możliwością refilli jak największej ilości opakowań.
Dla nas regulacje są dodatkową motywacją do tego działania, ale de facto my już je podejmujemy, bo widzimy, że to jest po prostu coś, co jest ważne i co jest koniecznością.
– Wspomniała Pani o tym, co branżę rozlewniczą będzie bardzo dotykać, czyli udział surowców z recyclingu – tu była mowa akurat o rPET. Więc zapytam trochę z przymrużeniem oka: jak mamy rPET, klient mówi – tak, to surowiec z recyklingu. Jak mamy papier – tak, to papier z recycligu. A jak przychodzi do szkła, to czy konsument się zastanawia? Czy myśli o tym, jaki jest udział szkła z recyclingu w opakowaniu? Panie Grzegorzu?
Grzegorz Adamski: Myślę, że nie.
– Też tak myślę. Dlatego pytam trochę z przymrużeniem oka, bo to nie jest tak, że Wy ciągle tworzycie nowe opakowania z surowca pierwotnego, prawda?
Grzegorz Adamski: Puszki, z których korzystamy, powstają w ok. 50 proc. z aluminium, które pochodzi z recyclingu. I ciekawostka: obecnie na świecie używa się przez cały czas ok. 70 proc. aluminium, które kiedykolwiek zostało wyprodukowane. Więc można powiedzieć, że aluminium, podobnie jak szkło, to materiały wieczne. Choć ze szkłem jest tak, że lepiej, żeby nie trafiało do środowiska w sposób przypadkowy, lecz na stłuczkę. Ważne jest, żeby tworzyć szczelne systemy opakowań wielokrotnego użytku. Szczelne, to znaczy takie, w których eliminacja opakowań niezdatnych do użytku odbywa się u producenta, który dba o to, żeby trafiły tam, gdzie powinny, czyli do recyklera i dalej do huty szkła. Dlatego też tak ważna jest segregacja stłuczki szklanej.
Chcę też nawiązać do wypowiedzi Pani Joanny i do wątku poszukiwania nowych technologii w zakresie opakowań, które mają być bardziej przyjazne dla środowiska. Dodałbym do tego konieczność wdrażania rozwiązań systemowych, które spowodują, że producenci będą bardziej skłonni przechodzić na tego rodzaju opakowania. Nie chodzi tylko o to o to, żeby wprowadzić jakiś bat i drastycznie podnieść stawki, jakieś opłaty i inne tego typu rzeczy, tylko żeby faktycznie dać producentom możliwość rozwijania tego rodzaju systemów. Nie wiem, ile kosztuje jedna stacja napełniania, ale przypuszczam, że nie są to małe pieniądze. Zapewne gdybyście Państwo mogli, postawilibyście więcej takich stacji.
Natomiast doskonale wiem, ile kosztuje zbudowanie całego systemu obrotu dla opakowania – innego w swoim charakterze, ponieważ musi je przysposobić do dalszego użytku sam browar. Doskonale wiem, ile kosztuje zbudowanie takiego systemu dla opakowań do napoju. Jeżeli tego rodzaju rozwiązania mają zostać upowszechnione w Polsce, to producenci powinni spotkać się z odpowiednimi zachętami, również o charakterze ekonomicznym, ze strony tych, którzy decydują o kształcie systemu odpadowego w naszym kraju. To musi być ze sobą powiązane. To jest tak, że aspekt ekonomiczny, jeżeli chodzi o rozwój rynku opakowań, też ma bardzo duże znaczenie i nie powinniśmy od tego uciekać.
– Mam wrażenie, że to jest aspekt, o którym konsumentowi jest dość łatwo zapomnieć – nie dotyka go to w cenie samego produktu. Natomiast w skali, którą widzi producent, lub my, jako organizacja zarządzająca recyclingiem i odzyskiem opakowań, jest to dostrzegalne. Więc faktycznie ważny jest system. Układają nam się tutaj jego poszczególne elementy, elementy całego łańcucha dostaw. Państwo macie punkt widzenia producenta, ja – punkt widzenia odzysku i recyclingu.
Mówiliśmy też o presji, którą wywiera producent na dostawcach opakowań. Natomiast presję na producencie wywierają konsumenci. Do tego łańcucha dostaw dorzucę jeszcze miejsce, w którym się stykacie: państwo i konsument, czyli taki przeciętny sklep lub sieci handlowe. Czy Państwo widzicie tu współpracę a może nacisk lub większą chęć, żeby opakowania były ekologiczne? A może jest tak, że retailerzy mają własne zasady, do których musicie się dostosować? Jak to jest przy większej skali – choć oczywiście w przypadku obu firm skala jest inna. Jak to jest we współpracy z retailerami?
Joanna Pawelczak: To zagadnienie pojawia się coraz częściej i pytanie o to, jakie są opakowania, z czego są wykonane, staje się kolejnym punktem na liście zadawanych pytań, na liście informacji, które przekazujemy naszym klientom i dystrybutorom. Muszę przyznać, że zarówno ze strony sieci jak i mniejszych sklepów jest olbrzymie zainteresowanie systemami refillowymi, które oferujemy. Dlatego staramy się je rozwijać i sprawiać, że będą bardziej dostępne. Widzimy coraz większą otwartość na tego typu rozwiązania. Choć trzeba przyznać, że one są dość kłopotliwe w miejscach, w których je instalujemy. Bo wstawiamy automat, są butelki, coś się nalewa, coś czasem się rozleje. Wiadomo, to jest ciecz, mydło na którym można się poślizgnąć… Są tam różne aspekty, które trzeba bezpiecznie dla konsumentów zorganizować, ale mimo wszystko widzimy coraz większe zainteresowanie tym systemem i tymi rozwiązaniami. To nas oczywiście ogromnie cieszy, bo daje nam większą dostępność systemu i edukację konsumentów plus możliwość skorzystania z tego i faktycznie przekonania się, że to działa i jest możliwe do wykorzystania w codziennym życiu. Mam wrażenie, że te aspekty są coraz bardziej istotne. Komunikując je klientom i dystrybutorom możemy coraz bardziej otwarcie mówić o tym, do czego dążymy, jakie zmiany wprowadzamy, co jest dla nas ważne i jak te produkty poprzez opakowanie stają się bardziej przyjazne środowisku. Niewątpliwie jest to coraz ważniejszy aspekt całego biznesu.
– Przypuszczam, że doświadczenia Kompanii Piwowarskiej są różnorodne, ponieważ macie bardzo dużą gamę produktów, które są obecne we wszystkich sieciach handlowych?
Grzegorz Adamski: Zgadza się. Mamy bardzo dużą gamę bardzo poszukiwanych produktów. Piwo dla handlu to po prostu must have. Dość powiedzieć, że około 23 proc. obrotu w małych, tradycyjnych sklepach w Polsce to jest piwo. W gastronomii jest to około 15 proc. Naprawdę, to jest produkt, który ma bardzo duży wpływ na kondycję placówek handlowych.
Dostajemy szereg zapytań od sieci handlowych, z którymi współpracujemy, dotyczących nie tylko samych opakowań, ale w ogóle podejścia nas, jako firmy do zrównoważonego rozwoju. W jaki sposób produkujemy nasze piwo, w jaki sposób chcemy się rozwijać, jak redukować nasz ślad środowiskowy. Myślę, że zwłaszcza na poziomie podmiotów bardziej świadomych, a za takie postrzegam jednak nadal przede wszystkim duże sieci, ta zmiana już jest bardzo silna, nieodwracalna. To też jest rodzaj mocnej presji, która jest wywierana na różnych producentów. Proszę zobaczyć, jak wiele sieci wprowadza marki własne i jak istotne dla nich jest, aby marki własne były sprzedawane na przykład w opakowaniach robionych z rPET. Jak wiele sieci coraz częściej mówi o tym, że udało im się zredukować jakąś część opakowań, których używali wcześniej do wprowadzenia jakiegoś produktu w rynek. Bo zrezygnowali z jakiejś kolejnej owijki, albo pocienili ściankę jakiegoś opakowania. Postrzegam to jako bardzo pozytywną tendencję, która wypływa z dwóch rzeczy: po pierwsze z tego wewnętrznego przekonania, o którym rozmawialiśmy, a po drugie oczywiście z rosnących oczekiwań konsumentów, którzy na szczęście w Polsce stają się coraz bardziej zasobni, a wraz z zasobnością portfeli idzie większe wyczulenie na kwestie środowiskowe i też większa skłonność do tego, żeby wybierać produkty nie ze względu na najniższą cenę, ale ze względu na inne ich właściwości.
– Oby ta tendencja faktycznie rosła, bo na razie badania pokazują, że konsumenci w Polsce kierują się przede wszystkim ceną. To prowadzi do kolejnego pytania. Stereotypowo, w komunikacji pojawia się takie stwierdzenie: no dobrze, ale to ekologiczne opakowanie to na bank będzie droższe. Jak to wygląda z perspektywy producenta? Mówiliśmy już, że przy pewnej skali produkcji oczywiście te koszty widać inaczej. Ale z Waszego doświadczenia: czy faktycznie opakowania postrzegane jako ekologiczne, czyli z udziałem rPET, czy surowca odnawialnego, jak trzcina, faktycznie są droższe i produkt jest droższy?
Joanna Pawelczak: Tak, jeszcze tak. Jest oczywiście coraz lepiej, ale nie ukrywam, że duża część kosztów wprowadzenia tych ekologicznych rozwiązań leży na nas, na producencie. Zarówno jeśli chodzi o rozwiązania związane na przykład z refilomatami i stacjami refill, jak i z ekologicznymi opakowaniami samymi w sobie. One są droższe i te koszty tak naprawdę rozkładamy na nas i na konsumenta, bo nie jesteśmy w stanie tego uniknąć. Przyznam też, że – choć stale się rozwijamy – nie mamy jeszcze tak dużej skali. Przy większej skali, jaka występuje zapewne w Kompanii Piwowarskiej, byłoby to faktycznie jeszcze bardziej widoczne i ta cena by spadała. Ale w tej chwili, biorąc pod uwagę, że np. prawie wszystkie butelki mamy z rPET, to jesteśmy w stanie negocjować ceny i w jakiś sposób na to wpływać. Ale nadal są to droższe opakowania i droższe rozwiązania.
– W przypadku obu firm mówimy oczywiście o zupełnie innych rozwiązaniach. Pan Grzegorz wspomniał, że w przypadku puszek i butelek zwrotnych jest jasne, jak one długo krążą w obiegu. Czy da się w ogóle porównać na przykład koszt butelki jednorazowej z butelką wielorazową? Jak to się przekłada na konsumenta?
Grzegorz Adamski: Butelki jednorazowego użytku stanowią mniejszość, to jest około 5 proc. naszej sprzedaży, wobec 44 proc. w butelkach zwrotnych. Koszty jednego i drugiego opakowania są mniej więcej wyrównane. Natomiast trzeba też popatrzeć na to, co dzieje się dalej, gdyż opakowanie jednorazowego użytku sprzedajemy razem z produktem konsumentowi i kropka. W przypadku opakowań wielokrotnego użytku nie możemy patrzeć tylko na cenę zakupu samego opakowania, ponieważ ono musi do nas wrócić, później trzeba je umyć, żeby je umyć trzeba mieć odpowiednie urządzenia na linii produkcyjnej… Więc trudno jest dokonywać porównania opakowań wielokrotnego i jednorazowego użytku tylko na podstawie zakupu samego opakowania. Bo za opakowaniem wielokrotnego użytku musi iść też pewien system. Jeżeli Pani Joanna ma refilomaty, to oznacza, że Państwo niejako sprzedali opakowanie jednokrotnego użytku swojemu konsumentowi. Natomiast musicie też utrzymać cały system chociażby zasilania refilomatu swoimi produktami. W związku z czym cały czas możemy mówić jednak o wyższych kosztach. Z naszego doświadczenia – folia, w której wykorzystano recyklat też jest droższa niż folia wykonana tylko z materiału pierwotnego. Ale jestem przekonany, że – tak jak w przypadku firmy YOPE – skala to jest to, co spowoduje, że koszty będą z czasem spadać.
Joanna Pawelczak: A ‘propos kosztów i skali: obecnie coraz więcej producentów kosmetyków chce używać tych opakowań, na przykład z tworzywa już przetworzonego, przez co uzyskują tę skalę. Dzięki temu ceny, w porównaniu z tym, co było dwa lata temu, trochę się zmieniają. Sądzę, że w przyszłości one faktycznie spadną i będą porównywalne do kosztów nowych opakowań.
– Więc jednak to, co jest stereotypem, ma pokrycie w faktach – czyli opakowania ekologiczne na tym etapie jeszcze są droższe, ale jesteśmy dobrej myśli ze względu na skalę i wszelkie regulacje.
Zapytam jeszcze o takie drobne rzeczy – mówiliśmy o etykietach, bo recycling taśmy, na której są produkowane, jest kłopotliwy. W przypadku butelek szklanych mamy też kapsle. W przypadku etykiet konsument często nie myśli o tym, co się wiąże z tym, żeby znalazła się ona na opakowaniu. A co do kapsla, to czasem nie wie, co z nim zrobić. Nieraz widuję przy różnych parkach butelki, a w nich wrzucone kapsle. Jak można konsumentowi ułatwić postępowanie, w przypadku, gdy coś się usuwa, oddziela od opakowania? Jak ułatwić mu rozumienie tego, jak funkcjonuje opakowanie w całości? Czy podejmujecie jakieś kroki? Czy mówicie np. o etykietach? Czy komunikujecie, co zrobić z kapslem?
Joanna Pawelczak: To kwestia komunikacji i edukacji. I to jest wszystko, co możemy zrobić. Czyli mówić np. że gdy wrzucamy butelkę do śmietnika na plastik, należy wyjąć z niej pompkę, rurkę i tak dalej, żeby to opakowanie rozłożyć. Jesteśmy w stanie robić tylko tyle – w komunikacji w social mediach, czy na naszej stronie internetowej. Taka edukacja to jest jedyny sposób na to, żeby konsumenci powoli faktycznie świadomie zaczęli segregować odpady i wiedzieli, co z nimi zrobić i w jaki sposób z nimi postępować po zużyciu produktu.
– Oczywiście w grę wchodzi jeszcze możliwość komunikowania tego segregowania na poziomie samego opakowania. Ale, jak rozumiem, nie zawsze jest to możliwe.
A jak sobie Kompania Piwowarska radzi z kapslami? Czy postrzegacie to jako problem, że konsumenci nie wiedzą, co z nimi robić? Czy tylko ja się natykam na butelki z kapslami w środku?
Grzegorz Adamski: Nie wiem czego przejawem jest wciskanie kapsla do butelki. Na pewno bardzo nam to utrudnia życie, bo gdy taka butelka wróci do browaru, ten kapsel trzeba wyjąć, żeby ją przygotować do umycia. I to jest kłopot. Dlatego bardzo proszę wszystkich, żeby nie wyrzucać niczego do butelek. W butelce jest piwo, wypijamy piwo i później browar naleje piwo i będziemy mogli się cieszyć piwem z tej butelki. My musimy absolutnie usunąć z niej wszystkie ciała obce.
Jeżeli ktoś wyrzuca kapsle i zaśmieca nimi środowisko, przestrzenie publiczne, to znaczy że jest niekulturalny. Kapsel powinien trafić do segregowanych. Nie spotkałem się jeszcze z problemem kapsla jako z wyzwaniem na szerszą skalę. Ale przyjmuję tę sugestię. Choć kapsel jest akurat niezłym rodzajem zamknięcia dla piwa, które zapewnia i odpowiednie zabezpieczenie samego produktu, i jest dość łatwy do zdjęcia, i jest też później dość łatwy do zutylizowania. Ważne, żeby trafił tam, gdzie powinien trafić. Miejscem, które na pewno nie jest przeznaczone dla kapsla jest trawnik czy chodnik. A tak ogóle, to nie wolno pić piwa w przestrzeniach publicznych w Polsce.
– Zgadza się, choć – niestety – jest wiele rzeczy, których nie wolno, a które konsumenci robią. Pytałam głównie w kontekście pojawiania się takiej dobrej praktyki oznaczania poszczególnych elementów albo pisania na opakowaniu, gdzie dany element skierować. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, ale przy opakowaniach na żywność są już takie praktyki. W przypadku butelek zwrotnych – nie wszyscy mają je dobrze oznaczone, zgodnie z polskimi rozporządzeniami. Chcę pochwalić, że Kompania Piwowarska ma znaki zgodne z nimi, a nie jakieś wymyślone lub z innych krajów. Ale faktycznie jest trudno. Czy Państwo rozważacie wprowadzenie na opakowaniach oznaczeń typu: to oddziel, a to wrzuć do tego pojemnika, a to do tamtego? Jak widzicie swój udział w tym trendzie oznaczania opakowań? Panie Grzegorzu, jak Pan sobie wyobraża np. oznaczenie na butelce, typu: ten kapsel idzie tutaj?
Grzegorz Adamski: Oczywiście, że wyobrażam sobie takie oznakowanie na butelce. Natomiast chciałbym powrócić do tego, że ludziom powinno być łatwo być ekologicznymi i wtedy będą. Są już takie dobrowolne porozumienia w sprawie systemów oznakowań, są firmy, które piszą, do czego co jest. Poza tym, że spełniamy wymogi polskiego prawa, zamieszczamy też informację na opakowaniach zwrotnych. Ale mamy przekonanie, że nawet ten duży napis, że jest to butelka zwrotna, to jeszcze nie jest to, co być powinno. Że my sami, nawet na poziomie branżowym, powinniśmy wprowadzić pewne korekty i zmiany, żeby uprościć konsumentom podjęcie decyzji, co zrobić z opakowaniem, do czego się ono nadaje i gdzie powinno się dalej znaleźć. Czy powinniśmy je odłożyć na bok, czy po prostu wyrzucić do stłuczki. To wszystko jest przed nami, ale powinna nastąpić jakaś systemowa unifikacja w tym zakresie.
– Są kraje, w których to rozwiązanie już nie jest dobrowolne. Uważam, że i my doczekamy się takiej regulacji, wśród wielu innych, które nadchodzą.
Grzegorz Adamski: Tak, tylko najpierw powinniśmy mieć całkiem dobrze uporządkowany system odpadowy, powinniśmy mieć zmodyfikowane przepisy dotyczące zbiórki selektywnej i – być może – całkiem nowy system dotyczący zbiórki selektywnej. Powinniśmy mieć w Polsce sensowny system depozytowy dla opakowań jednokrotnego użytku, którego integralną częścią jest zawsze logotyp, który wskazuje na to, że to opakowanie jest objęte systemem depozytowym. A później będziemy się martwić o dalsze rozwiązania, co z tym zrobić. Jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby cały czas edukować, edukować, edukować… Gdyż bez względu na to, czy na opakowaniu będzie jakiś logotyp, czy go nie będzie, to już dzieci powinno się uczyć, gdzie jakie opakowanie w domu powinno trafić w momencie, gdy np. dostaną na loda i wrócą z tym lodem do domu. Albo gdy będą pomagać mamie w gotowaniu i nie będą się zastanawiać nad tym, czy też czytać jakichś symboli, tylko będą wiedziały, że to z plastiku ma być po prostu wrzucone do żółtego worka.
– Jako że edukacja to jeden z głównych obszarów mojego działania, mogę tylko przyklasnąć tej propozycji.
Pani Joanno – w YOPE w zasadzie całe opakowanie można by skierować do żółtego pojemnika. Ale jednocześnie Pani mówi, wiedząc, jak to opakowanie jest skonstruowane, że byłoby zasadne, żeby konsument rozdzielił jego elementy. Czy Państwo rozważacie system informowania o tym na opakowaniach, oznaczenia tego? Czy widzicie taki kierunek komunikacji?
Joanna Pawelczak: To bardzo dobra sugestia, choć nie myśleliśmy dotychczas, żeby umieszczać na opakowaniu tak detaliczne informacje. Wielokrotnie mówiliśmy o tym zarówno w naszych social mediach, jak i na stronie internetowej w jednym z blogów – w jaki sposób segregować nasze opakowania i co z nimi zrobić po zużyciu. Ale jeszcze do tej pory nie umieszczaliśmy takich informacji na etykietach. Może jest to pomysł, żeby faktycznie coś takiego się na nich znalazło.
– Wyobraźmy sobie, że spotykamy się ponownie w naszym podcaście za dwa lata w tym samym składzie i jest jedna rzecz, która z Waszych marzeń producencko-opakowaniowych się spełniła. Co to jest?
Joanna Pawelczak: To rozwinięcie systemu refill i wprowadzenie systemu sprzedaży, trochę jak w TerraCycle, gdzie mamy sprzedaż abonamentową, opakowania, które krążą, wracają do konsumenta, aluminiowe, wielokrotnego użytku… Mam nadzieję, że będziemy mogli w ten sposób sprzedawać nasze produkty na szerszą skalę.
Grzegorz Adamski: Marzenie producenta opakowań za dwa lata to wdrożenie w Polsce takich rozwiązań, które by spowodowały, że opakowania wielokrotnego użytku będą stosowane na szerszą skalę. Myślę tutaj o wyprostowaniu pewnych problemów, które już sygnalizowałem, jak np. paragony. Druga rzecz to wdrożenie takiego systemu zachęt, również systemowych, które spowodują, że nie tylko producenci piwa, ale też inni będą chcieli i mogli sobie pozwolić na to, żeby sprzedawać swoje produkty w opakowaniach wielokrotnego użytku. Czyli jak mówimy o stacjach refill, to że producent, który będzie chciał wprowadzić taką stację, będzie widział w tym też korzyść finansową. To jest bardzo istotny aspekt poprawiania sytuacji na rynku opakowań, o którym absolutnie nie powinniśmy zapominać.
– A więc mamy piękną wizję tego, co nas może czekać za dwa lata. Na razie dążymy do tego, żeby cały system równie mocno wspierał ekologiczność opakowań na różnych etapach i w różnych momentach łańcucha dostaw. Mam nadzieję drodzy Państwo, że spotkamy się za dwa lata i powiecie: tak, to się zdarzyło i jest! Za to będę trzymać kciuki. Bardzo serdecznie Państwu dziękuję.