Start-upy otwarte na innowacje
4 listopada 2022
Rozmowa Agaty Szczotki-Sarny z Dagmarą Krzesińską o start-upach
Rozmowa z Dagmarą Krzesińską.
Agata Szczotka-Sarna: Dzień dobry. Witam w kolejnym odcinku naszego podcastu GOZ do dechy. Dzisiaj moją gościnią jest Dagmara Krzesińska, która reprezentuje Koalicję na rzecz Polskich Innowacji.
Dagmara Krzesińska: Tak wszystko się zgadza, nawet nie pomyliłaś nazwy to już jest pierwszy sukces.
Bardzo się starałam, zanim weszłyśmy na antenę to oczywiście przekręciłam nazwę kilka razy, przyznaję się. Ale od razu powiedz, bo o tym też rozmawiałyśmy, jaki jest adres koalicji w Internecie.
Koalicjadlainnowacji.pl. Nie mamy „user friendly” ani nazwy, ani domeny, ale nie jest to najważniejsze. Najważniejsze jest to co robimy, na czym się skupiamy.
To prawda. Ważne co działa i czy działa. I od tego może zacznijmy, bo zupełnie nieprzypadkowo jak większość gościn i gości w tym podcaście, Dagmara jest tutaj ze względu na pewien związek jej działalności – albo potencjalny związek działalności – ze zrównoważonym rozwojem i gospodarką w obiegu zamkniętym. Dagmaro, zajmujesz się startupami?
Między innymi tak.
Między innymi tak. Ja Cię stąd znam, więc w mojej głowie zajmujesz się startupami. I od tego chciałam zacząć gdybyś powiedziała, co to w ogóle są startupy? Ja wiem, niektórzy się pewnie skręcają teraz przy tym pytaniu. Ale gdybyś powiedziała czym są startupy i w ogóle skąd się biorą?
Startupy to są młode firmy, które opierają swój koncept na technologii – mówiąc w dużym uproszczeniu. Są to wysokie technologie, czyli wykorzystujemy zbiory danych, Blockchain, sztuczną inteligencję i wiele, wiele innych narzędzi do tego, żeby tworzyć coś co w moim rozumieniu – po pierwsze, ma coś zmieniać, a po drugie, najlepiej, gdyby zmieniało na lepsze – no ale to lepsze to też jest oczywiście subiektywne spojrzenie. Więc to są młode firmy, które wykorzystują wysokie technologie. Startupy to też są najczęściej małe firmy. No ale wiemy, że zazwyczaj zaczyna się od niewielkiej grupy. Trudno od razu zatrudniać ogromne zespoły. Tutaj mamy pewien ideologiczny konflikt. Dużo przedsiębiorców zwłaszcza z tego sektora firm małych właśnie, mówi, że startupy są w jakiś sposób wyróżniane właśnie przez to, że wykorzystują wysokie technologie, że są lepiej traktowane. Ja osobiście uważam, że lepsze traktowanie niczemu dobremu nie służy. Raczej demoralizuje niż wychowuje. I jestem zdania, że tutaj faktycznie pewne działania, które zmobilizują bardziej start upowców z Polski, dobrze byłoby podjąć – i to już wiele osób działających w środowisku startupowym mówi.
Zaraz sobie jeszcze o tym porozmawiamy, o takim cyklu życia startupów. Będzie parę pytań też na ten temat. Ja myślę tak teraz, jak o tym wspomniałaś, dlaczego akurat startupy są wspierane, te technologiczne innowacyjne rozwiązania są wspierane – no właśnie dlatego. Bo ich bardzo potrzebujemy. Szczególnie tych, które zmieniają coś na lepsze. I o tym zmienianiu na lepsze, być może to jest jakiś obszar w ogóle do rozmowy w kontekście tego o czym mówisz, że jest potrzeba jakiejś zmiany i dyskusji na ten temat. Ale jest taki raport, który wprost nazywa i wskazuje konkretne firmy, to jest raport o startupach pozytywnego wpływu. On się ukazuje – mogę się pomylić – ale wydaje mi się, że od trzech lat, teraz będzie czwarty rok. I tam są wprost pokazane firmy, które w domyśle mają realizować cele zrównoważonego rozwoju, w jakiś sposób wpływać też na kwestie społeczne, również ekologiczne, bo i takie tam się pojawiają. Powiedz mi czy Ty dostrzegasz w ogóle wśród startupów taki trend, że to jakoś jest istotne czy to jest po prostu efekt uboczny tego, że one są świeżymi, nowymi firmami i po prostu tym się zajmują, bo tym teraz my żyjemy również?
Wiesz co, jak w każdym biznesie. Ja bym tutaj była bardzo pragmatyczna. Jeśli widzisz, że możesz na czymś zarobić to jest ku temu ciąg naturalny. No bo startup to jest firma, oni mają zarabiać pieniądze. Tutaj wydaje mi się, że ta idea, która przyświeca raportowi przygotowanemu przez profesora Roka, ona jest chyba szersza. Ja zawsze, jak ktoś zaprasza mnie gdzieś i mam mówić o tych kwestiach, to występuję w roli sfrustrowanego CSR-owca. Jestem zdania, że nie jest najlepiej. Oczywiście są super przykłady tego jak powstają ciekawe pomysły, projekty, wykorzystuje się fantastycznie technologie do tego, żeby pomagać czy tam zmieniać w różnych obszarach świat. Natomiast wydaje mi się, że to, gdzie jest ogromna luka to jest edukacja i patrząc na skalę działalności startupów, moim zdaniem, wiedza powszechna wśród startupów na temat tego, czym jest odpowiedzialny biznes w ogóle – tak mówiąc już bardzo wprost – jest niewielka. I oczywiście mówimy o młodym najczęściej pokoleniu, bo startupy tworzą w zdecydowanej większości osoby młode. I tam być może ta świadomość jest nieco wyższa niż u dojrzałych osób, ale nadal, moim zdaniem, niewystarczająca i dlatego tam gdzie jestem w stanie czy sama realizuję z partnerami program akceleracyjny Warsaw Booster, do którego zapraszamy (właśnie można aplikować) czy w innych programach takich jak fundusz sektora 3.0 czy wiele innych, gdzie jestem, mam zaszczyt zasiadać w jury, staram się wpływać na organizatorów i na przykład w Warsaw Boosterze od trzech lat mamy specjalnie dedykowane takie spotkania one-to-one startupów ze mną. Uważam, że to jest najlepszy moment. W momencie, kiedy tworzysz firmę, nieważne co ona robi, każda firma powinna być odpowiedzialna i nawet jeśli twój pomysł na biznes nie jest skupiony wyłącznie na naprawianiu świata, tylko na naprawianiu pieniędzy, zwiększaniu efektywności produkcji, czymkolwiek co ma służyć zarabianiu pieniędzy, dobrze żebyś w tyle głowy miał cały plan tak ułożony, aby on mimo wszystko uwzględniał te cele. Dlatego, że jak się tworzy firmę jest to dużo łatwiej zrobić niż wtedy, kiedy już działamy, mamy rozbuchane różne narzędzia, biznesy. Jak mamy kontrahentów i nagle wtacza się taki człowiek, który mówi: „zaraz tu będziecie musieli coś raportować” i nas zacznie straszyć zamiast pokazywać nam, jakie z tego mogą potencjalnie płynąć korzyści. Ja też mam taką idée fixe, bo uważam, że biznes jest po to, żeby zarabiać pieniądze. Bo nie mówimy tutaj o ekonomii społecznej wyłącznie, raczej tylko o biznesie. Warto o tym myśleć, jak właśnie wdrażanie tych celów zrównoważonego rozwoju może służyć temu, by zarabiać pieniądze, by je oszczędzać, by wykorzystywać pewne szanse i niszę – to co mówiłaś – bo też faktycznie, to się staje modne. W wielu obszarach może być to naszą przewagą konkurencyjną, a nawet (to jest taki „tip”, który moim startupom sprzedaję), bardzo często produkt, który tworzy startup ma być sprzedawany później do korporacji. No jeśli mówimy o rynku B2B to korporacje mają, wiemy to, określone wymogi.
Oczywiście że tak i już raportują.
Absolutnie. I dużo łatwiej jest rozmawiać z kontrahentem, który rozumie te uwarunkowania i siłą rzeczy od razu na tej check liście będzie zaznaczony na zielono, gdyż będzie wypełniał te cele, które korporacja musi spełniać. W drugą stronę natomiast, jeśli idziemy na rynek B2C, czyli sprzedajemy do klienta indywidualnego no to podobnie. Wiemy już, że ta świadomość klientów jest coraz większa. Ona jeszcze nie jest wystarczająca, ale chociażby bojkot takich marek, jak Auchan czy innych, które pozostały w Rosji po rozpoczęciu wojny w Ukrainie pokazuje, że na wielu płaszczyznach, bo nie mówimy tu włącznie o ekologii, bo moim zdaniem etyka i wiele innych elementarnych biznesowo kwestii jest tu kluczowa. No to widać, że to również ma znaczenie. I wydaje mi się, że to jest, ponieważ KPI są, w sumie chyba wszystkie najważniejsze organizacje działające w środowisku startupowym. Czyli Fundacja Startup Poland, będąc założycielem mojej fundacji, Startup Hub Poland, Fundacja MOST z którymi razem robię Warsaw Booster już trzecią edycję właśnie, Fundacja DKO. No w zasadzie większość podejmuje te działania. Tam z tym kagankiem oświaty idę, jestem niezwykle dumna, że realizowaliśmy dwukrotnie takie warsztaty w ramach akceleracji dotyczące dostępności. Więc to są takie małe ziarenka, które gdzieś tam dosypujemy, ale wydaje mi się, że to jest ta luka, że trzeba cały czas rozmawiać, bo naprawdę uważam, że to są po prostu biznesowe przewagi. Można na tym zbudować bardzo konkretny model biznesowy i zarabiać dobre pieniądze.
Dagmaro, bardzo dużo kwestii poruszyłaś i ja teraz będę tak wyciągać te niteczki. Czy te ziarenka o których powiedziałaś – spróbujemy z nich jakieś takie małe roślinki wypuścić mam nadzieję. Troszeczkę wrócę do tego o co pytałam w pierwszym pytaniu i Ty to wtedy pominęłaś, ale teraz się to dobrze splata, bo ja Cię pytałam: czym są startupy, ale też skąd się biorą. I tutaj jasno podkreślasz, że wiele startupów to jest inicjatywa osób młodych to by warto było doprecyzować o kim mówimy to jest jedna rzecz. Ale też z tego co mówisz wynika, że gdzieś tam być może stoi za tym wszystkim, w tych ludziach jest jakaś pasja i potrzeba. No ja to nazywam jednak potrzebą zmieniania świata, nawet jeżeli gdzieś ona idzie w parze z potrzebą zarabiania pieniędzy i robienia dobrego biznesu. Faktycznie to widać czy to jest tak, że dopiero jak Ty ich zaczynasz uczyć w tych kwestiach to oni się budzą i czują, że tak, to też jest ich w jakiś sposób może misja?
Nie ma badań na ten temat, jeśli pytasz o to jaki, jest w kontekście właśnie zrównoważonego rozwoju czy w ogóle odpowiedzialnego biznesu. Więc tu mogę mówić i to oczywiście jako socjolog – będę bić się w pierś, jest wyłącznie moja obserwacja tak, środowiska startupowego. Otóż, jeśli dany biznes – tak jak mówiłam, nie jest zdefiniowany stricte przez jakieś działanie zmieniające świat nazwijmy je tak, to trzeba ich uczyć. Młodzież do 30 roku życia – tutaj doprecyzuję tak, no to tak nawet socjologicznie są to młodzi ludzie przeważnie. Oczywiście to nie jest tak, że startupów nie tworzą osoby odchodzące gdzieś tam z firm sfrustrowani – tak jak ja, byłe korpoludki. Bywa bardzo różnie, są też bardzo dojrzałe osoby, które tworzą startupy, ale obiektywnie no są to najczęściej młodzi ludzie, bardzo młodzi, też studenci to już nawet licealiści. To wynika z wielu kwestii, ale pasja i zapał, o którym mówisz są cechą immanentną startupowców. I dlatego być może ja, już pani tutaj dojrzewająca mocno, czerpię taką radość z pracy z nimi. No bo to jest naprawdę wielka frajda i wydaje mi się, że tym fajniej jest móc opowiadać im o tych historiach właśnie związanych – to nie jest dla nich tabula rasa to nie jest tak, że nie mają pojęcia, bo wszyscy słyszeliśmy o zmianach klimatu, wszyscy słyszeliśmy o tym co się dzieje ze środowiskiem naturalnym, więc nawet takim elementarnym właśnie, tym ekologicznym wymiarze pojęcie mamy, dużo większe niż jeszcze 5 czy 10 lat temu. Ale mówimy tutaj o tym, że te biznesy oparte na technologii nie zawsze tak łatwo jest zdefiniować te obszary odpowiedzialności, którą w przypadku…
Troszkę szersze niż ekologiczne, tak jak mówiłaś.
Tak, to są takie proste rzeczy, drobiazgi, od których zaczynamy. Czyli jeżeli tworzysz technologię i myślisz o jej efektywności kosztowej, to czy myślisz również o efektywności energetycznej na przykład. To zazwyczaj idzie w parze, ale może niekoniecznie. Każdy przedsiębiorca liczy pieniądze. Ale jak zaczyna, no to liczy je po trzykroć. Więc nie zawsze dla niego priorytetem, tak samo zresztą jak dla zwykłego konsumenta, będzie wybór droższego, ale bardziej wymagającego dostawcy na przykład. Więc z klientami mam podobnie. Wiemy nadal, że kryterium ceny jest tym podstawowym i…
Mimo wszystko nadal jest tak szczególnie przy codziennych zakupach.
Zwłaszcza przy inflacji teraz i nie ma się co dziwić. Więc moje już bardziej parasolowe spojrzenie, bo tym się też zawsze zajmuję, bo KPI no to też wpływa na legislację. Staramy się wspierać tutaj w tym obszarze administrację publiczną i wraz z partnerami tworzyć pewien klimat otwartości dialogu do takich zmian i myślenia innego w obszarze nie tylko technologii, ale właśnie też odpowiedzialności biznesu. To są rzeczy, które się muszą na innym poziomie zadziać – porządkują tą rzeczywistość od góry. Natomiast wiemy wszyscy, że pewne rzeczy możemy robić my jako my.
Niezależnie od tego, jaki jest porządek prawny oczywiście możemy je robić.
Tak. I dlatego zachęcamy do tego startupy. Uważam, że to jest właściwy moment. Bo startupowcy, ci ludzie z pasją, oni mają tych pomysłów na minutę milion. I często jest tak, że ten biznes, o którym aktualnie rozmawiamy, będzie biznesem, który oni rozwiną, sprzedadzą za chwilkę zrobią nowy, równolegle jeszcze będą mieli nowy pomysł. Więc jeśli my będziemy dzielić się z nimi tą wiedzą, a oni są jej bardzo chłonni – ja nie pamiętam zespołu czy grupy, która by mi powiedziała, że to bzdurki w ogóle zawracasz głowę. A w korporacjach miałam takie rozmowy, że to jest zawracanie głowy, pomalujmy trawę na zielono – wiemy jak to się robi – i wszyscy słyszeliśmy wielokrotnie o akcjach tego typu. No to w startupach nigdy nie miałam takiej sytuacji. Ja się na tych wszystkich technologiach nie znam, nie zawsze to jest tak jeden do jednego. Bo to nie jest tylko segregacja śmieci w biurze, tylko to są też inne kwestie. To jest czasami takie ćwiczenie intelektualne. Więc oni ten proces przechodzą, ale to jest bardzo fajne, no bo faktycznie, jak tworzą kolejne projekty, na przykład zdarza mi się czasem, że zadzwonią „Słuchaj Daga, bo Ty kiedyś nam mówiłaś na tym szkoleniu… no i my teraz tak pomyśleliśmy, że może tutaj moglibyśmy…” super no i faktycznie. No to usiądźmy, popatrzmy, poszukajmy, zastanówmy się jak to zrobić, żeby to było już tak dobrze. Więc oni nie oponują. Tutaj absolutnie dla mnie to jest dużo większe, dające dużo większą satysfakcję pole do współpracy niż w przypadku korporacji.
Czyli mamy tutaj grupę, która jest już wstępnie wyedukowana, no bo jednak są to młode osoby, czyli też konsumenci już…
Otwarci na wiedzę.
Bardzo chłonni. Mimo to jednak mówisz o takiej konieczności uporządkowania i procesów i wiedzy – super, to jest pierwszy „tip” taki. Podsumowując dla wszystkich, żeby jednak ta wiedza jakoś tam uporządkować.
Uważam, że to powinien być element każdego programu akceleracyjnego. Nawet na takim bardzo podstawowym poziomie. Absolutnie uważam, że to jest obowiązek każdego, kto taki program realizuje dzisiaj.
Tak, a tak, wie o czym mówi, bo realizuję trochę takich programów. Ja też pamiętam, że w Warsaw Boosterze właśnie to był jeden z naszych kontaktów, że właśnie o tym była mowa ze startupami.
Będę troszeczkę teraz drążyć inne ziarenko, które tam wypadło czy wpadło do ziemi – żyznej bardzo jak słyszę – startupowej. Mówiłaś o tym, że tych pomysłów jest bardzo dużo, że one w jakiś sposób są generowane i część oczywiście przeradza się w biznesy, część pewnie nie. No bo jakaś ta weryfikacja…
Większość nie.
Wiadomo, jakaś weryfikacja musi następować, powiedz mi, gdybyś tak miała zerknąć na te startupy, z którymi pracujesz, które znasz – nie pytam tu o badania. Pytam o Twoje odczucie osobiste jako CSR-owca, jako osoby, która siedzi w tym środowisku. Czy te kwestie dotyczące gospodarki o obiegu zamkniętym są jakimś bodźcem do tego, żeby pomysły generować? Czy to jest tak, że ja na przykład nie wiem, czy startupy sobie siedzą z Tobą na warsztatach i pojawia się hasło: „zalewają nas odpady” i oni to mamy tyle pomysłów, czy jakoś inaczej to wygląda?
Wiesz co, tak. To się na różnych bardzo poziomach dzieje, bo… po pierwsze, ja im nie bardzo daję przestrzeń do tego, żeby o tym nie myśleli, gdyż właśnie poza tymi spotkaniami ze mną, mają też bardzo wielu mentorów w ramach programu, którzy się stricte tymi tematami zajmują. I ja bardzo mocno promuję tych mentorów, żeby oni korzystali z ich wiedzy, bo mam świadomość tego, że jak oni nam już z tego akceleratora polecą gdzieś dalej, to oni będą się skupiali na kwestiach stricte biznesowych, na podatkach, na kwestiach prawnych, na kwestiach technologicznych, więc ja chcę tę chwilę, kiedy ich trzymam przy sercu jakoś zagospodarować tak, żeby gdzieś właśnie tam, ten szczególik w ich głowie został. I to o czym mówisz w ogóle jest niezwykle ważne, bo akurat ten program, który my robimy jest programem miejskim. Więc my też siłą rzeczy staramy się powiązać w pewien sposób i pokazać startupom, jak ogromną organizacją biznesową jest miasto. Jak bardzo skomplikowaną i złożoną. I od dwóch lat – to jest drugi rok – realizujemy warsztaty ze spółkami miejskimi, biurami miasta i ten warsztat pierwszy odbywa się w gronie fundacji trzech konsorcjów z konsorcjum i spółek, a potem kolejny już z udziałem startupów. I to jest niezwykłe właśnie, no bo większość tych wyzwań miasta jest związanych właśnie z obszarami szeroko pojętej odpowiedzialności. No bo tu chodzi o jakość naszego życia. I ta jakość immanentnie wiąże się właśnie z… gospodarką obiegu zamkniętego, i z tym, że miasta nie są przyjazne do funkcjonowania. Więc tutaj wiele jest kwestii takich, którymi musimy się na tym poziomie organizacyjnym zajęć, tak żeby mieszkańcy odczuwali komfort przebywania tutaj, większy niż dotychczas. I to jest fantastyczne, jak są te warsztaty startupów ze spółkami, bo często są te startupy, które na co dzień zajmują się innymi biznesami. Jak oni się tą wiedzą mogą wymieniać? Jak mogą się nawzajem inspirować? Sama doskonale wiesz, że w ogóle przełamywanie pewnych schematów wyzwala innowacje, wyzwala nowe pomysły. I to jest kluczowe. No tak działa moja Fundacja. My łączymy bardzo różne środowiska. I to myślę co trzyma partnerów moich KPI to jest między innymi to, że wielu spośród kolegów i koleżanek nie spotkałoby się na branżowych konferencjach, bo oni pracują w zupełnie…
Innych branżach.
Absolutnie. I to tak otwiera zapadki w naszych głowach, bo każdy z nas myślę – bo tak jesteśmy skonstruowani – chcemy być dobrymi ludźmi i wykonywać dobrze swoją pracę. Ale biegniemy z tymi teczkami, nie zawsze mamy czas, żeby się zatrzymać i zobaczyć czy… może tam nie należałoby zmienić tego kółka, dokręcić, a może w ogóle biec inną ścieżką na przykład. I to zderzenie się z innymi środowiskami jest niezwykle cenne. I dlatego mi się wydaje, że to o czym powiedziałaś, w przypadku startupów jest właśnie o wiele prostsze dlatego, że to już jest taka grupa ludzi, dla których w ogóle ta tematyka nie jest totalnie nieznana tak. No bo…
Nie jest to abstrakcja tak, nie zaczynają od zera.
Tak, ja pamiętam, jak kilkanaście lat temu czy jeszcze dawniej, to nie będę się przyznawać do wieku tak publicznie od razu. Ale zaczynałam pracę właśnie w obszarze CSR i no wtedy tłumaczenie menadżerom w korporacjach na czym to polega, dlaczego warto to robić, czemu to jest istotne było bardzo trudne. Dzisiaj my na poziomie ludzkim, już takim indywidualnym, rozumiemy znaczenie pewnych działań, bo je czujemy, skutki nie podjęcia ich kiedyś. Więc już jest trochę łatwiej. Ale startupy moim zdaniem są tutaj bardzo istotnym elementem i trybikiem, bo one mogą w zakresie „circular economy” chociażby, dostarczać taką zmianę, na którą korporacje nie mają czasu, przez swoją strukturę czy miasta, formę działalności najzwyczajniej w świecie nie mają przestrzeni i warunków do tworzenia takich krótkoterminowych zmian i innowacji, nad którymi pracują startupy. I wydaje mi się, że połączenie tych środowisk daje wiele szans. Jest olbrzymi potencjał do tego, żeby dokonywać pewnych małych drobnych zmian, które mają kolosalne znaczenie, bo to sama doskonale wiesz, czasami naprawdę…
Drobna zmiana potrafi wygenerować gigantyczne, czy oszczędności, czy cokolwiek innego.
Czasami to jest po prostu jakaś drobna zmiana nawyku. Ciekawe jest to co mówisz, bo teraz przyszła mi do głowy… nie wiem, czy znasz: Lidia Yuknavitch, która napisała taką książkę „Misfit. Manifest”. Jest też jej wystąpienie na TED. Ona tam mówi, że ci misfici, czyli takie osoby, które gdzieś sobie tam funkcjonują na obrzeżach, gdzieś wychodzą poza te ramy, że one potrafią dokonywać rzeczy pięknych i takich, o których byśmy nie pomyśleli. I trochę to co mówisz mi się z tym kojarzy, że takie to jest z jednej strony wychodzenie poza bańkę, a z drugiej stawianie się w relacji z ludźmi, z którymi byśmy się nigdy nie spotkali, że to generuje podobną energię, główną energię zmiany innowacji. To jest „tip” numer dwa – wychodzimy poza bańkę i przechodzimy na obrzeża, żeby się skontaktować i tą energię wyzwolić.
Trzecie ziarenko wyciągnę. Bo powiedziałaś sporo o takiej relacji między startupami a korporacjami. To jest kwestia… no tak naprawdę zbytu na ten produkt czy na tę usługę, ale jest też w tej całej mapie taki element, który ja bym nazwała inwestorami. I chciałam zapytać, czy z jednej strony te korporacje, z drugiej strony ci inwestorzy jakoś aktywnie, ja to widzę na przykład na rynku bankowym tak, że się szuka nowych technologicznych rozwiązań. Potem mamy na przykład podpisy elektroniczne superszybkie i sprawne. Ale czy faktycznie inwestorzy, czy korporacje szukają startupów z takim duchem czy z rozwiązaniami zrównoważonymi? Czy coś takiego obserwujesz?
Absolutnie tak. I to jest też to co sprzedaję moim startupom mówiąc im, że warto od samego początku realizując swoje działania zwracać na to uwagę. I my wykonujemy zawsze takie ćwiczenie, że robimy przegląd tych podstawowych celów zrównoważonego rozwoju i na intuicję nawet, bo nie oczekuję, że oni przeczytają wszystkie wskaźniki – no aż tak okrutna nie jestem. Nawet Tobie bym nie kazała siedzieć, czytać tylko…
Ja mogę.
No tak, ja wiem, no ale bądźmy szczere, trzeba mieć trochę serca i wiesz, zacięcia do takiej lektury zwłaszcza na początek. I żeby oni na intuicję wskazali, do których pasują. Oczywiście ja potem to lekko koryguję, tłumaczę z czego, bo to też tłumaczenia trochę na polski. Zakres wskaźników nie zawsze jest taki oczywisty jakby się mogło wydawać.
Oczywiście, że firma coś może zrobić w niektórych aspektach.
Tak, tak, niektóre się wydają takie totalnie abstrakcyjne, więc ja wtedy tam tłumaczę więcej. Ale nie było przypadku, żeby startup nie wskazał mniej niż dwóch, do których może się przypisać, a dodatkowo do których aspiruje. I to jest fantastyczne. Wiesz, bo oni z automatu mogą powiedzieć, że nasza działalność skupia się na tym i na tym, więc przypisujemy się tu. Wiadomo, że będziemy zwracali uwagę na przepisy związane z jakąś tam oszczędnością energii i tak dalej i tak dalej…
No tak, technologia to ślad węglowy, to wiadomo, ten wątek będzie.
Ale oni zawsze jeszcze patrzą szerzej. I jak my robimy to ćwiczenie, zaczynamy rozmawiać, ja mówię: no zobaczcie teraz, jakbyście szli do tego i tego korpo i to, i to próbowali z nimi robić – bo to jest raz – kwestia sprzedania produktu – dwa, że w programach akceleracyjnych kontakt z korporacjami ma charakter edukacyjny. No oni po prostu jakby wiesz, takie „milestony” robią ucząc się od korporacji, w bardzo przyspieszonym tempie przyjmują, jak to się mówi tak pięknie po polsku „skille”, które pozwolą im rozwijać ten biznes i uczyć się na błędach, które ktoś popełnił, niekoniecznie samemu musząc tutaj doświadczać ich. Więc my zawsze jak to ćwiczenie wykonujemy, to jest dla mnie takie satysfakcjonujące, jak widzę tę ewolucję i taką radość i satysfakcję na końcu autentyczną z tego, że kruszymy to. Oczywiście to nie jest dziwne, zawsze pytam o „diversity”. No bo to są technologiczne firmy i jest tam wielu mężczyzn. Ale to nie jest tak, że nie ma dziewczyn. Ale zawsze pytam, czym one się w tych organizacjach zajmują. Coraz częściej pełnią funkcje, nie tylko od marketingu, sprzedaży właśnie i PR-u, ale również zajmują się technologią i bardzo takimi istotnymi dla biznesu kwestiami. Bo nie cierpię paneli o CSR, gdy są same panie i poprzedzającego panelu o wielkiej gospodarce, w którym zasiadają sami panowie, prezesi. Więc tutaj staram się im pokazać, że już na poziomie projektowania spółki ten obszar też jest ważny. To nie jest tylko kwestia tego, jak będziesz tworzył swoją technologię, że będziesz dbał o ekologię, tylko te elementy również zarządzania twoją mikro-firmą są bardzo ważne. I rozmawiamy o tym, jakie znaczenie ma to, że kobieta w takim środowisku, może być pomocna. I wiesz, ta ewolucja i spojrzenie, mówi, kurczę, przecież ja mam dziewczynę, będę miał żonę, pewnie dzieci, ważne, że mam kobietę u siebie w firmie – będę lepiej rozumiał moją żonę. To jest tego typu myślenie: „Moją żonę, która pójdzie do pracy, mając dzieci w domu…” i tak dalej i tak dalej. To jest niesamowite; to są młodzi ludzie, dla których wiele tych doświadczeń jest dopiero przed nimi. I cieszę się, że możemy o tym rozmawiać na tym etapie i ta ich otwartość i chęć do robienia pewnych rzeczy, przeprojektowywania i zmiany, jest bardzo budująca. Ja widzę, że oni w to autentycznie się angażują. Więc ja uwielbiam te ćwiczenie właśnie. I ja jestem taka szczęśliwa jak potem mamy ostatnią prezentację i oni tam mają te znaczki…
Tak, tak pamiętam, że mieli znaczki. Jak tutaj mówimy o znaczkach to mamy na myśli takie ikonki celów zrównoważonego rozwoju, takie kolorowe. Ostatnio mieliśmy rozmowę o tym, czy jest jakieś narzędzie edukacyjne, z którym się każdy powinien zapoznać, jak się zaczyna zajmować zrównoważonym rozwojem. No i to jest też pierwsza rzecz, która mi przychodzi do głowy, bo ona jest bardzo intuicyjna. Patrzymy na te obrazki i coś nam się w głowie uruchamia. Więc to jest super ćwiczenie, fajnie, że o nim powiedziałaś. Ja czuję się w obowiązku też odesłać Was do takiej strony, która się nazywa „Made in Future”. Tam możecie sobie zrobić taki „auto assessment”, żeby zobaczyć, czy te cele Wam grają. Ale to jest taki dobry pierwszy krok. To szczerze mówiąc, myślę, że bez względu na to czy jesteście startupem technologicznym czy nawet organizacją pozarządową…
Zwłaszcza pozarządową powiedzmy sobie to szczerze…
To warto sobie zrobić takie ćwiczenie z celami zrównoważonego rozwoju…
Pod latarnią najciemniej często…
To prawda, bo to jest takie wiesz: szewc bez butów chodzi.
No jestem PR-owcem i nie mam czasu zaktualizować strony swojej Fundacji od wielu miesięcy, więc absolutnie, bije się w pierś, tak jest.
Pociągnę jeszcze jeden wątek, bo o tym mówiłaś troszkę na początku, że zrównoważony rozwój to nie powinny być tylko te kwestie środowiskowe. No bo jednak te cele są bardzo kompleksowe i obejmują też różne wątki społeczne. Ale akurat o tych wątkach społecznych powiedziałaś, czyli o różnorodności. Ja to troszkę pociągnę, bo tu nam się pojawiła różnorodność w jednym aspekcie, czyli jako równość płci, ale przecież startupy z tym swoim potencjalnie młodym zespołem, młodym językiem, pytanie czy one w ogóle są otwarte na różnorodność pod względem wieku, jak się ma kwestia na przykład używania języka takiego nie wykluczającego. No mówiłaś też o dostępności, czyli osobach, które pewnie są słabowidzące czy z dysfunkcjami, czy słuchu, czy wzroku. Czy te wątki jakoś też się pojawiają? No bo to jednak jest technologia, ona powinna być dostępna dla wszystkich. Czy o tym też mówicie?
Nie do końca tak jest. Bo jak mówimy o technologii B2C to być może owszem. Natomiast B2B absolutnie nie. No to tutaj trzeba powiedzieć: to jest zupełnie inna kategoria technologii. W B2C absolutnie uważam, że promowanie dostępności jest bardzo ważne, zresztą strona Warsaw Booster’a jest dostępna, mówimy o tym często. Spotkaliśmy się z zarzutami uczestników naszego programu, że strona jest taka prosta. Ja mówię spoko. To my jesteśmy skromnym programem, nie będziemy wykładali tysięcy monet na wielką dostępną fruwającą stronę. Ona ma zawierać kluczowe informacje i każdy powinien móc z niej skorzystać. Gdybyśmy byli wielką korporacją i stać by nas było, żeby ta strona przy tym jeszcze zyskiwała jakieś dodatkowe elementy, co w tym przypadku nie jest konieczne – to jest zwykły pragmatyzm – to owszem tak. Natomiast właśnie wtedy odpowiedziałam: Aha! Co to znaczy w ogóle dostępna? Więc jakby już na tym na takim elementarnym poziomie jesteśmy w stanie wiedzę przekazywać. To o czym mówisz w zakresie „diversity” to jest bardzo trudne, jeśli mówimy o wieku. I to już częściowo oddaje ten efekt struktury wiekowej startupowców. Ale to nie jest kwestia samego wykluczania automatycznego. Po prostu te wysokie technologie, siłą rzeczy tworzone są przez młodsze pokolenia. To nie jest tylko kwestia użytkowania. Bądźmy szczerzy, w grupach powyżej 50 roku życia na polskim rynku pracy, nie ma takiej liczby specjalistów, bo tylu ludzi nie kończyło tych studiów technologicznych co dzisiaj. Więc to jest pierwsza kwestia. Natomiast myślenie o tym, że coś ma być użyteczne i przydatne dla wszystkich grup to jest rzecz, o której trzeba ciągle mówić, bo to jest naturalny odruch, my jednak jak mówisz, żyjemy w bańkach i też to jest nawet z takiego zwykłego biznesowego podejścia istotne, żeby rozumieć, że są różne grupy klientów i odbiorców tych naszych usług. I oni mają różne wymagania, różne oczekiwania i potrzeby. I ja miałam ten przywilej, że byłam w telekomunikacyjnej firmie, która wprowadzała dostępność i to była w ogóle pierwsza branża, która została do tego przymuszona przepisami prawa…
Regulacjami.
Polska była pierwszym krajem. I mówię o tym, że to był przywilej, bo to była bardzo cenna, wartościowa i ważna dla mnie lekcja. I jako człowieka, ale również biznesowo. Bo to jest olbrzymia zmiana dla dużej firmy. I uważam, że dostępność też trzeba rozumieć w taki sposób, który stwarza osobom, które mają chwilowo lub na stałe problem z uzyskaniem dostępu do pewnych wartości, treści, przekazów, produktów, miejsc, bo to jest wielopoziomowe oczywiście, pamiętając właśnie o tej też chwilowej potrzebie. To jest najprościej wytłumaczyć, jak mówimy o tym, że jak ktoś mówi: no ale nie przesadzajmy no już z tymi chodnikami, no to już te krawężniki… To powiedz mi, masz dwójkę dzieci, chodziłaś z wózkami? Naprawdę nie trzeba być osobą na wózku…
Nie, wystarczy być osobą na deskorolce.
Absolutnie. Tylko, że deskorolka to jednak jest fun. A my mówimy tutaj o potrzebie życiowej. Z deskorolki możesz zejść i iść. Natomiast jak idziesz z wózkiem z dzieckiem, to nie masz opcji, nie zostawisz tego wózka i nie pójdziesz sobie dalej…
No nie zostawisz. Wiesz, jakby trochę żartem to traktuję w tym sensie, że próbuję powiedzieć, że to nie jest potrzebne, właśnie próbuję odwrócić to myślenie. Bo mówienie o tym, że to jest potrzebne tylko tym osobom jest błędne…
Absolutnie tak.
To jest potrzebne nam wszystkim. Bo to czy ja idę z wózkiem czy bez jest w sumie wtórne; potknąć mogę się na wystającej płytce chodnika tak czy inaczej…
Ja się na prostej drodze potykam… przyznaję. To jest bardzo ważne co mówisz. Ale zwracam też uwagę na takie codzienne sprawy osób, które wydawałoby się nie mają takich potrzeb. No i tutaj rozmawianie o tym z perspektywy biznesowej, no tak jak mówię o produktach B2B to jest to to siłą rzeczy nie zawsze będzie grało. Ale tak jak mówię, trzeba być pomysłowymi osobami i mieć też wpływ na innych. Bo oni w tych programach akceleracyjnych się nawzajem inspirują, wspierają doradzają sobie. Więc jakieś doświadczenie ich związane z rozwojem biznesu i technologii mówi na przykład o tym: „słuchajcie, bo nagle tę apkę zaczęła testować nie moja dziewczyna, tylko babcia mojego kolegi…” I zonk nie? Bo okazało się, że nie wiem; używamy sformułowań czy kolorów, czy kafelków, czy jakichś różnych rzeczy, które dla młodych ludzi są bardzo, bardzo sexy i atrakcyjne, a już na przykład osoby dojrzalsze nie odnajdują się w tym. I oczywiście ja nie mówię o tym, żeby na siłę dostosowywać tego typu produkt, jeśli on nie jest skierowany do tej grupy – bo to jest bez sensu. Ale jeśli szukamy i myślimy o tym szerzej, to warto tą wiedzę gromadzić i myśleć o tym „diversity” właśnie na tych dwóch płaszczyznach, czyli biznesowej produktowej czy usługowej, ale też właśnie w kontekście samej organizacji. I jak mówisz o tym języku no to w ogóle język nowych technologii i to wykluczenie, które mają starsze pokolenia no jest to duży problem. Bo bardzo często niestety nie mamy prostych nazw na pewne… czynności czy narzędzia…
Mamy kalki albo nie tłumaczymy tych pojęć.
Mamy kalki językowe albo skróty, które trudno jest przetłumaczyć. I wydaje mi się, że tutaj też wymagana jest taka od nas po prostu uważność. Bo to nie znaczy, że musimy teraz każdy termin, każdą rzecz tłumaczyć na język polski, jakoś szeroko opisywać, tylko po prostu starać się na przykład naszym znajomym czy właśnie dziadkom czy rodzicom opowiedzieć o tym.
Ja to powiem, bo tworzyłam taki program „Akademia Seniora”, jeden z pierwszych w Polsce programów edukacyjnych dla osób dojrzałych. Uczyliśmy ich obsługi komputera, Internetu i gdyby nie wielkie wsparcie Akademii Rozwoju Filantropii i cenna lekcja, że musimy słuchać tych, dla których coś robimy, a niekoniecznie czasami coś wymyślać, to byśmy daleko nie zaszli. I powiem Wam tylko taką anegdotę, jak myśmy tworzyli podręczniki w ten sposób, że po zajęciach zbieraliśmy „tipy” właśnie od naszych uczestników. I używaliśmy ich sformułowań w tych podręcznikach. I jednym, z których z tych, które mi zapadły w pamięć, bo my jako PR-owcy i osoby młode i też z NGO’sów, nie mogliśmy wymyślić jak wytłumaczyć, czym jest klawisz „backspace” kasujący w tył. Nie umieliśmy tego napisać, aż do czasu, ponieważ faktycznie na kursach ponad 80% to były panie. Pani powiedziała: „no to jest jak wrócić na drutach”. I to zaskoczyło. I po prostu w każdym podręczniku, i wszystkie panie wiedziały, nawet jak nie robiły na drutach to wiedziały o co chodzi. Więc młodzi tak spojrzeli krzywo, a do nich doszło od razu. Więc czasami właśnie, to jest też lekcja jakiejś pokory i otwartości. Właśnie to wychodzenie z baniek, tego uczę i myślę, że startupowcy, są właśnie takimi osobami, chociaż… jak mówimy o wyjściu do osób spoza świata technologii, to zawsze jest taka lekcja dla nich myślę wyjątkowa, bo to jest środowisko, które mówi zupełnie innym językiem na przykład, ale bardzo wartościowe. Także ja uważam, że tutaj, tak jak wszędzie, wszyscy myślę w wielu obszarach się tego uczymy. Ja wcale też na przykład nie czuję się ekspertką i nie w każdym z tych wątków związanych z diversity, czuję się komfortowo. Są takie momenty, kiedy nie wiem, jak powinnam pewne rzeczy nazywać i się tego stale uczę. Czy na przykład sposób w jaki ja określam pewne rzeczy, kogoś nie urazi. Więc no myślę, że też powinniśmy być wobec siebie wyrozumiali. Tak jak ja zawsze przyjaciół ze środowisk osób z niepełnosprawnościami, jak rozmawiałam tworząc te programy, żeby oni z życzliwością podchodzili czasami do naszych potknięć i błędów, bo też musimy się nauczyć razem koegzystować. Bo ja wyrastałam z kolei… wyrastałam w czasach, kiedy osoby z niepełnosprawnościami były izolowane. W ogóle nie miałam pojęcia jak się w ich towarzystwie zachować.
Tak, ale ja myślę, że akurat te grupy są otwarte na te nasze błędy.
Różnie z tym bywa. To są też ludzie, którzy się irytują, denerwują, sama byłam świadkiem sytuacji, kiedy pan na wózku nakrzyczał na ludzi, na przystanku, że chcą pomagać, a on nie chciał pomocy i miał prawo. Ale mógł im inaczej tę uwagę zwrócić. Oni tak samo się denerwują jak my, wiesz to jest różnie. Natomiast faktycznie mam taką refleksję, że ta otwartość jest niezwykle ważna. I o nią jest w środowisku startupowym moim zdaniem dużo łatwiej, niż w innych.
Tutaj jeszcze mówiliśmy wcześniej o tych różnych etapach życia startupu. Ja o to nie pytałam, bo troszeczkę z Twoich wypowiedzi ten tryb życia się sam ułożył. Wiem, że są to grupy i firmy otwarte, gotowe na zmiany, ale też tutaj nakreśliłaś dosyć jasno do kogo się kierują, że jednak przede wszystkim jest to działanie na poziomie B2B.
B2C też, ale w Polsce jest to trudniejsze.
Jest to trudniejsze, pewnie ta skala jest troszeczkę mniejsza. No i wiemy, że startup jakoś sobie funkcjonuje i przychodzi taki moment w jego życiu, jak przypuszczam, że albo to rozwiązanie, które ma, jest jakoś skalowalne i sprzedawalne i wtedy wszystko pięknie śmiga. Mówiłaś tutaj o tym, że można swój biznes sprzedać albo nie…
Tak bywa…
No tak bywa. Tak, jakbyś troszkę powiedziała o tych dwóch ścieżkach. Co się wtedy dzieje?
Znaczy wiesz, no to jest też specyfika właśnie środowiska startupowego, że wiele pomysłów umiera. Jest takie sformułowanie inwestorów „shoot the puppy” czyli no po prostu fajny pomysł, pracujemy, pracujemy, no ale to nie zatrybi… no trudno, zostawiamy, bierzemy się za coś nowego – otwieram, rozwijam inny pomysł. Często zdarza się przecież, że przychodzi zespół z pomysłem bardzo fajnym, już nawet tam próbuję go jakoś materializować. No i po spotkaniach z ekspertami właśnie, z mentorami z korporacji, dowiaduję się, że to nie zadziała. I są dwie drogi oczywiście, bo mamy wiele takich historii, że znanych dzisiaj korporacji i bardzo fajnych produktów, które wielokrotnie inwestorzy mówili, że należy wyrzucić do kosza i tak nie zadziała. No ale też takie, gdzie obiektywnie faktycznie, nie wiem, są już takie rozwiązania na rynku, bo mamy świetny pomysł, ale wpadliśmy na niego trochę za późno, ktoś już to robi i to niejedna na przykład organizacja. Albo ktoś już ma na przykład patent na to, no to też są takie zdarzenia.
To jest inna przeszkoda…
To jest też ten bolesny moment, my się przekonujemy, że akurat nasz geniusz powielił się gdzieś w czasoprzestrzeni i ktoś przed nami już coś wymyślił, ale to jest naturalne. Znaczy, jeżeli ktoś chce być startupowcem no to to wie, że to jest immanentna część tego życia w środowisku startupowym. To jest cykl życia i umierania tych pomysłów. I tych umierających jest więcej niż tych, które przeżywają. Ale najważniejsze jest wyciągać lekcje z tych właśnie projektów, które się teoretycznie nie udały. Bo się może nie zmaterializowały czy może nie skomercjalizowały. Bo to, że one się nie udały, to nie do końca. Bo suma tych projektów niezrealizowanych gwarantuje nam potem sukces przy tych które się udają. Zyskujemy wiedzę, doświadczenie, być może też trochę pokory, ale nie tracimy ciągle tej pasji. To jest rzecz, której sartapowcom zazdroszczę. Bo ja z kolei, wydaje mi się, za szybko czasami się spalam i „och nie wychodzi, nie wychodzi… dobra, nie, trudno”. A oni w ogóle wiesz, raz, drugi, piąty, następny i to jest fantastyczne, bo z tego się rodzą właśnie super pomysły, super projekty. No i są takie osoby, świetnie o tym opowiada Michał Sadowski z „brand24”, że on też miał biznesy, które mu nie wyszły, a wszyscy na niego teraz patrzą jak w obrazek, że „wow”, prawda? I myślę, że tu Michał robi świetną robotę dla całego środowiska startupowego, bo pokazuje, że po pierwsze, jest zwykłym facetem, który ma swoje problemy, że w jego biznesie też się zdarzają, tutaj piękne słowo „fuck-upy”, też są trudne momenty i też miał właśnie porażki. Czy to, że teraz brand hula i jest super, no to wcześniej, parę razy w życiu mu nie wyszło. Więc to jest taka rzecz, która jest bardzo ważna, i która nieco odróżnia w ogóle filozofię działania startupów od takich zwykłych firm, czy takich firm rodzinnych. Bo tam jest bardzo trudno, jak się ktoś przywiąże do misji czy np. NGO-sów, jak się przywiążesz do misji swojego pomysłu to pożegnanie go, to jest właśnie ten moment pewnej dojrzałości i powiedzenia sobie: „Ok. Ja to zabieram ze sobą dalej, ale już nad tym nie siedzę, nie tracę czasu i szukam kolejnego rozwiązania”.
Podoba mi się to, że użyłaś tutaj dwóch słów i ja sobie je wezmę ze sobą, nie wiem czy sobie też weźmiecie, osoby słuchające, słuchaczki i słuchacze, PASJA i POKORA, że jest dynamika pomiędzy nimi, tam, gdzie zdarza się, że jednak pasja musi ustąpić pokorze, czyli ta pokora mówi: „ok. To jest ten moment, kiedy się żegnamy”. No dobrze, obyście mieli dużo pomysłów, które nie umierają i będą skalowalne. Dagmara, gdybyś mogła powiedzieć o jakichś startupach działających właśnie w zgodzie z celami zrównoważonego rozwoju albo takich, które mają szansę wspierać gospodarkę w obiegu zamkniętym.
Wiesz co, jest trudno mi wybrać jakiś konkretny, bo mam w głowie sporo. Ja zawsze myślę, że każdy z tych startupów z którym miałam kontakt ma taki potencjał, bo, tak jak mówię, ja w to wierzę głęboko, że każda organizacja musi te cele realizować i to nie ma znaczenia właśnie czy jest NGOsem, jednoosobową firmą, czy dużą korporacją, każdy z nas te cele może realizować, oczywiście najprościej jest wskazać te, które z definicji chcą zmienić świat i mają jakiś pomysł. Tylko tutaj wydaje mi się, że najważniejsze jest to, żebyśmy dmuchali tym ludziom w skrzydła a oni sobie świetnie poradzą. Czy ja ich tutaj wymienię czy nie, to ma drugorzędne znaczenie. Wydaje mi się, że wszyscy, bo to nie jest tak, że wszyscy od razu teraz muszą wpaść w kompleksy, „Boże ja nie mam pasji, ojej nie mam pomysłu” – nie musisz, jesteśmy różni i na tym to wszystko polega, te freaki, które są w startupach, oni tam sobie robią, też im nie wszystko wychodzi, ale jeśli widzisz człowieka z pasją i nieważne czy jest w NGOsie czy w startupie, dmuchaj mu w skrzydła – po prostu. Jak widzisz koleżankę, która coś chce zmienić, po prostu ją wspieraj. Może nie przeszkadzajmy, tylko pomagajmy. Jeśli widzimy, że możemy jakoś komuś ułatwić ten start to przynajmniej nie przeszkadzajmy. To jest moja definicja. Gdzieś tak po cichu wierzę, że tak w ogóle powinna funkcjonować gospodarka, rzeczywiście my ze sobą konkurujemy, bo te rozwiązania, które startupy mają nawet w jednym akceleratorze, mogą być konkurencyjne. Stąd też moje drżenie serca, żeby tu wymieniać jakieś nazwy, bo po pierwsze zaraz przekręcę, ja już z pamięcią nie bardzo, a po drugie jest dużo tych projektów, jest naprawdę ogromna skala. Jakbym musiała teraz wymieniać wszystkie jakie znam, tych rozwiązań i projektów jest ogrom poprzez takie, które niekoniecznie muszą być skalowalne, jest ich dużo. To są przykłady funduszy sektora 3.0 gdzie mówimy o rozwiązaniach, które są bardzo niszowe, one pomagają i zmieniają. Jeżeli ja wiem, że na przykład mamy rozwiązanie to jest bardziej projekt, nie startup, ale który ma pomóc głuchym maturzystom zdawać maturę i iść na studia. Ilu mamy głuchych maturzystów, którzy zdają matematykę? No nie jest to olbrzymia skala, ale jakbyś mnie spytała, czy warto im pomagać, to kurczę no pewnie, rozumiesz? Więc z mojej perspektywy każdy projekt, który może mieć pozytywny, a każdy może mieć, pozytywny wpływ to warto go wspierać, warto mu dmuchać w skrzydła. Zresztą nie wiemy na jaki kolejny pomysł wpadną te osoby, więc tutaj wydaje mi się czasami, że poznajemy kogoś i tam nie wyszło, tutaj się miota, tutaj się szarpie, nie jest ten moment, nie jest ten zespół, czasem też są okoliczności dookoła nas takie, które nie sprzyjają temu, że pewne rzeczy wyszły a potem nagle coś „zaklikuje” albo ta cierpliwość i pokora daje nam właśnie taki prezent od losu, że faktycznie dzieje się coś fantastycznego, więc tylko trzymać kciuki za tych, którzy ciężko pracują i myślę, że to jest najważniejsze. Jeśli tylko mamy przestrzeń i możliwość, żeby uczyć, tak jak Ty to robisz poprzez ten podcast na przykład, za co bardzo Ci dziękuję, bo uważam, że takich rzeczy powinno być więcej, to absolutnie trzymać kciuki, dmucham Ci w skrzydła i tyle.
Dzięki, dzięki Dagmara bardzo za tak ciepłe słowa, ja to tutaj tylko pytam – uczą moje gościnie i goście. Dobrze, będę na zakończenie jeszcze Agatą Coelho i zwrócę się do wszystkich, którzy nas słuchają, że jak gdzieś macie taki zalążek, takie ziarenko jakiegoś pomysłu, to podlewajcie, podlewajcie, rozwijajcie skrzydła, żeby inni mogli w nie dmuchać. Wiecie, jak ich nie rozwiniecie to nikt nie może wtedy w nie dmuchać.
Absolutnie! I trzeba w siebie wierzyć, trzeba! No to jest taki truizm, ale jak w siebie nie uwierzymy to właśnie tak jak mówisz, inni mogą nie mieć szansy dostrzec tego co mamy do zaoferowania.
Dokładnie, dajmy sobie tę szansę. Dagmara bardzo Ci dziękuję za dzisiejszą rozmowę.
Ja również dziękuję bardzo. Wszystkiego dobrego!